piątek, 27 lutego 2015

You make my life more colorful



Pairing: Xiuhan
Gatunki: fluff, szkolne!au
A/N: pisałam tą miniaturkę okropnie długo, aż od sierpnia. W sumie to nie wiem czemu aż tyle, skoro jest dość krótkie... Może fluffów nie umiem za bardzo pisać, trudno, ale w końcu jest i się cieszę ^^




Życie zawsze wydawało mi się zwykłe, podzielone na biały i czarny kolor, bez jakichkolwiek barw pośrednich. Chociaż nic nigdy nie było do końca dobre jak i złe, jednak moją głowę nie zaprzątały takie spekulacje. Wolałem myśleć prostolinijnie, nienarażony na większe cierpienie ze strony innych.
Westchnąłem cicho, przekraczając próg mojego technikum. Nie mogę powiedzieć, że go nie lubiłem, raczej towarzystwo innych nie przypadło mi do gustu, mogę nawet śmiało oznajmić, że lekcje, tak samo jak nauczyciele, byli w porządku. Jednak to wszystko, ponieważ wydawali tacy szarzy, bez większych chęci do życia, jakby musieli tu przychodzić, a nie robić to, co kochają.
Nie patrząc nikomu w oczy, szedłem powoli korytarzem. Unikałem tych wszystkich ciemnych tęczówek, które wwiercały się we mnie, nie dając chwili wytchnienia. Nienawidziłem tych spojrzeń pełnych pogardy do mojej osoby. Nic im nie zrobiłem, starałem się być sobą, a to się chyba nikomu z mojego rocznika nie podobało. Większość ulegała wpływom innych, tylko po to, żeby nie być jak ja. Czyli oderwany od społeczeństwa, bo nie akceptują tego, że jestem trochę inny. Jako ludzie nie różniliśmy się wcale. Podobni w tym, że wszyscy żyliśmy i nasze życia były tyle samo warte, inni w cechach charakteru, wyglądzie, czy postrzeganiu świata.
Jak gdyby nigdy nic usiadłem pod klasą w oczekiwaniu na lekcje angielskiego. Ten przedmiot był inny, nawet nie mięliśmy na niego zeszytów. Nie są po prostu potrzebne, gdy się tylko mówi, nic nie trzeba zapisywać. W sumie tym lepiej, na większości zajęć czasami mi ręce odpadają przez przydługie i dokładne notatki podawane przez nauczycieli. 
Nagle mój wzrok padł na lekko pucołowatego chłopaka, który akurat przechodził korytarzem. Od razu zawiesiłem na nim swoje oczy, obserwowałem go i ten jego uśmiech na twarzy, co zawsze przyprawia mnie o palpitacje serca. Zmierzwione, ciemne kosmyki opadały swobodnie na jego czoło tak, że zapragnąłem ich dotknąć i obracać między palcami aż do znudzenia. Uwielbiałem jego styl, schludny ubiór, starannie wyprasowane rzeczy, niemal lśniące buty oraz błękitna koszula i czarne rurki, widać było, że o siebie dba. Chłonąłem całą jego sylwetkę, może nie był chudy, ale na pewno wyglądał uroczo. Przynajmniej w moich oczach. 
Nie myśląc za dużo nad tym, co robię, wstałem i podszedłem do, teraz siedzącego na parapecie Minseoka. Opierał się o okno, a nogi spuścił na dół. Nawet nie zarejestrowałem, kiedy tam się znalazł, za dużo o nim myślę i dochodzę do wniosku, że go w pewien sposób idealizuję w mojej głowie. Stanąłem centralnie przed nim i uśmiechnąłem się od ucha do ucha.
- Luge! – zeskoczył z parapetu i przytulił mnie. – Nie widziałem cię. Gdzie byłeś?
          Odsunął się trochę ode mnie, ale nadal mnie nie puszczał. Ja natomiast ciągle na niego patrzyłem i pewnie wykrzywiałem wargi w jakiejś parodii, a nie uśmiechu. To zadziwiające jak bardzo miłość może nas zmienić i jakie silne emocje się z tym wiążą.
Jednak chyba źle odczytał mój grymas na ustach, bo zaraz mnie puścił, odsuwając się parę centymetrów ode mnie. Pokręciłem energicznie głową, chciałem teraz przejść do sprawy, która nurtowała mnie już od dawna. 
- Minnie musimy pogadać po lekcjach – powiedziałem. Patrzyłem prosto na niego i jego rosnące oczy. Pewnie był w lekkim szoku, w sumie trudno mu się dziwić. Niecodziennie tak jawnie go odtrącam. 
- Och… Dobrze, ale to nic poważnego? – zapytał patrząc na mnie ze smutkiem i zaciekawieniem. Nie umiem wyjaśnić jak on łączył te dwie emocje ze sobą, ale za każdym razem wychodziło mu to wspaniale. Chciało się tylko przytulać i mówić, że wszystko będzie dobrze, że na tym świecie nie ma czegoś takiego jak zło. Bynajmniej nie dla niego. 
- Nie, nie musisz się martwić – powiedziałem ciepło. Jego twarz od razu się rozpromieniła, nikt nie działał na mnie w taki sposób jak on. Co z tego, że był starszy, to w końcu tylko miesiąc różnicy, więc mi to jakoś za bardzo nie przeszkadzało. Minseok i tak zachowywał się często jak małe dziecko. Za to właśnie go uwielbiałem. Może za bardzo go idealizowałem, patrzyłem na niego przez tak zwane "różowe okulary", ale pasowało mi to. - No to do zobaczenia po lekcjach - dodałem i poszedłem znowu usiąść pod klasą.
Nigdy w życiu dzień mi się tak bardzo nie dłużył, ale chyba właśnie tak to jest. Jak na coś czekasz to wskazówki zegara wloką się coraz wolniej, a gdy nie chcesz czegoś to czas zdaje się płynąć z prędkością światła. Tym razem nie było inaczej. Chyba podświadomie sprawdzałem godzinę co dwie minuty i potrafiłem się na niczym skupić. Ktoś coś do mnie mówił, a ja byłem myślami poza swoim ciałem. Cokolwiek to znaczyło.
Wreszcie, gdy zabrzmiał tak upragniony przeze mnie dzwonek, zerwałem się jak opatrzony i wybiegłem z klasy, nie patrząc na to czy kogoś popycham, czy nie. Czekał, przed wyjściem ze szkoły. Podbiegłem do niego najszybciej jak umiałem, a gdy już stanąłem przed nim, posłał mi uśmiech, który tak kochałem.
- Pójdźmy gdzieś - zaproponowałem, na co Minseok pokiwał głową. Bardziej było to stwierdzenie, niż pytanie, ale jego odpowiedź była niezwykle urocza, przez co nie mogłem oderwać od niego wzroku w całej drodze do mojego mieszkania. Gdy już się w nim znaleźliśmy, od razu zamknęliśmy się w moim pokoju. – Mam ci coś ważnego do powiedzenia, ale nie komentuj dopóki nie skończę, po prostu słuchaj – popatrzył się na mnie jakoś dziwnie, ale pokiwał tylko głową.
- Dobrze, postaram się – usiadł na moim łóżku, patrząc się na mnie w niemym oczekiwaniu.
- Więc słuchaj… - zacząłem powoli. – Nie wiem jak ładnie ująć w słowa to co czuję, dobra? Nigdy nie byłem w tym dobry, ale wiem jedno – przybliżyłem się do niego, siadając obok. Nasze twarze były teraz niezwykle blisko. – Sprawiasz, że moje życie staje się kolorowe. Wystarczy jeden twój uśmiech, żeby rozjaśnił mi mój ponury nastrój. Może to nie jest za dobre porównanie, ale w moim życiu jesteś jak tęcza po deszczu – te słowa wyszeptałem, patrząc się w jego oczy. Serce waliło mi jak młotem, ale jednocześnie kamień spadł mi z niego spadł, w końcu zdołałem to powiedzieć na głos przy Minseoku. Jego zszokowane spojrzenie wyjaśniało wszystko – nie spodziewał się usłyszeć czegoś takiego ode mnie, podczas gdy inne dzieciaki w szkole już dawno zauważyły, że coś do niego mam.
- Cieszę się – odpowiedział i przybliżył się jeszcze bardziej. Bez dwukrotnego zastanawiania się nad tym co robię, pokonałem dzielącą nas odległość i moje wargi spoczęły na tych mniejszych. Były miękkie, jednak zaraz cofnąłem głową, jakby dotarło do mnie co zrobiłem.
- Wybacz, ja nie… - zaczął plątać mi się nieprzyjemnie język, ale nie wyglądał na złego, bo uśmiechnął się tylko.
- Spokojnie Luhan – powiedział i zarzucił mi ręce na ramiona, splatając je za moją szyją. – Też jesteś dla mnie kimś wyjątkowym, kimś, kogo po prostu nie potrafię zastąpić – zamknął oczy, opierając czoło o moje i nie mówiąc nic więcej pozwolił mi się całować, aż zabrakło nam tchu, a słońce za oknem zaczęło zachodzić.

2 komentarze:

Unknown pisze...

hej, Kookie. :v
nie mam pojęcia od czego zacząć, więc nie będę się trzymać żadnych zasad utrzymania ładu wypowiedzi, wybacz mi. XD

łanszot był uroczy, słodziachny, milutki, puchaty ,... //rzut brokatem// i tak milutko mi się czytało pomimo tego, że to xiuhan. //tęcza
naprawdę, naprawdę, naprawdę świetnie piszesz i nie mówię ci tego jako bliska ci osoba tylko jak koleżanka po fachu - autor - i wierz mi na słowo, że czytelników będzie przybywało. to tylko kwestia czasu, ty i blog musicie się rozkręcić, ale twoje umiejętności jeszcze niejednokrotnie zostaną docenione, jestem tego pewna.
pamiętaj o wierze w siebie i swoje umiejętności, bo bez niej ani rusz. (yume ciocia dobra rada)

ps. zrobiłaś straszną pierdołę z minseoka, ale w sumie się przypasował, więc grzechy zostają ci odpuszczone. XD

levi pisze...

cześć, Kook.
przeczytałam to jakiś czas temu, ale za nic nie mogłam się wziąć za komentarz, przepraszam. :x Ale jako, że się teraz nudzę i niezbyt mam co robić, a ty nie odpisałaś mi na twitterze, to... no.
W sumie to ja się tobie nie dziwię, że pisałaś do aż od sierpnia, bo to jest fluff w najczystszej w sobie postaci, a żeby coś takiego napisać, to naprawdę, albo trzeba być specem od tego że gatunku, albo właśnie jak ty pisać miesiącami. Ale well, nie powiem w końcu, że nie wyszło.
Banalna fabuła, ale to właśnie chyba jest najlepsze. Ludzie lubią banalne fabuły, dużo bardziej niż skomplikowane angstowe, napisane na pięć milionów stron one shoty. A poza tym, sam szablon cudownie się z tym komponuje!
W sumie, to nie wiem co jeszcze powiedzieć, ale możesz jeszcze kiedyś skrobnąć coś właśnie w tym rodzjau. ^^;;
Co do błędów, to znalazłam dwa.
"Ten przedmiot był inny, nawet nie mięliśmy na niego zeszytów" --> rzuciło mi się to w oczy, i aż sobie przypomniałam o wypracowaniu na polskim. Nasza nauczycielka w sumie powiedziała, że to błąd, ale nic nie podkreśla. Więc szczerze nie wiem, czy liczyć to nieszczęsne "mięliśmy". :x
"Chyba podświadomie sprawdzałem godzinę co dwie minuty i potrafiłem się na niczym skupić." ---> powinno być "nie potrafiłem".
Okej, to ode mnie tyle! Nie poddawaj się jeżeli chodzi o pisanie, bo wychodzi ci coraz lepiej, a dobrze wiesz, co mówię~. Weny na dużo więcej fluffów, które uwielbiam czytać. ♥
levs

Prześlij komentarz