sobota, 4 kwietnia 2015

Breakfast [1/18]

Pairing: main! Xiuchen
Gatunki: fluff, obyczaj, crack, romans
A/U: Hej pyśki! Dzisiaj przychodzę do was z tłumaczeniem ff, które skradło moje serce... Jest po prostu cudowne w swojej prostocie. Mam nadzieję, że wam też się spodoba tak bardzo jak mi C: I dziękuję Yume za betowanie, bo bez niej to ten tekst byłby kompletnie bez sensu...



Minseok nienawidził brać nocnej zmiany w IHOP*. Czemu? Więc po pierwsze był kurewsko zmęczony. Po drugie był kurewsko samotny. A po trzecie ludzie, który przychodzili zjeść gofry o tej bezbożnej godzinie, trochę go przerażali.
„Kto normalny je w ogóle gofry tak wcześnie o poranku?” zastanawiał się Minseok.
Jedynymi przychodzącymi osobami, które mu nie przeszkadzały, byli turyści oraz kobiety i mężczyźni w średnim wieku, potykający się o wszystko w swoich przydługich szlafrokach, ciągle jeszcze w półśnie (nawet okazali się być dość przyjaznymi ludźmi, zauważył Minseok). Byli jak połamane kości, na które trzeba zwracać szczególną uwagę.
Jednak dzisiejsza noc przebiegała wolno. Tak wolno, że dwóch jego współpracowników zapadło w sen, pozostawiając Minseoka samego w prowadzeniu restauracji. Luhan, Chińczyk rozwalony na stoisku drugim, stracił kontakt ze światem około godziny temu. Obecnie głośno chrapał, dławiąc się i mamrocząc niespójne frazy koreańsko-mandaryńskie z podręcznikiem od fizyki położonym na ramieniu jako prowizoryczny koc. Podczas snu był dość głośny (dobrze, że w IHOP teraz nikogo nie było) i  co każdą minutę albo dwie przechodziły go gwałtowne skurcze nogi.
Natomiast Baekhyun zasnął gdzieś w kuchni. Jego Minseok nigdy nie próbował budzić, ponieważ miał dość niespokojny sen i był typem wojownika. To coś podobnego do lunatykowania, ale zamiast przechadzać się w środku nocy, potrafił uderzyć każdego w zasięgu swojej ręki, nawet nie zdając sobie z tego sprawy. Baek uważał, że jest z nim wszystko w porządku, ale według Minseoka powinien się z tym wybrać do lekarza.
Minseok ich zostawił. Trochę się o nich troszczył (o Baekhyuna mniej, ponieważ był dupkiem), obydwoje byli studentami i wiedział jak się czują. Sam też był na studiach, ale  z nich zrezygnował, to dłuższa opowieść, jednak głównym powodem było to, że nie mógł ich opłacić. Więc teraz praca w IHOP była jego priorytetem.
Minseok odsunął od siebie niepotrzebne myśli, kiedy frontowe drzwi nagle otworzyły się, ukazując mężczyznę niewiele wyższego od niego z kaskiem motocyklowym w jednej dłoni. Chłopak miał dość ostre rysy i dziwną aurę wokół siebie, która dawała Minseokowi złe przeczucie. Prawie zawołał Luhana, żeby zajął się klientem, ale jakże pomocny Chińczyk był w głębokim śnie, ssąc palce i gulgocząc. Jeśli Minseok miał umrzeć w trakcie serwowania dań dziwnym klientom, jego ostatnim życzeniem było, żeby Luhan w końcu oddał mu jego kopię Titanica i go z nią pochował, ponieważ był to jego ulubiony film na świecie i może Minseok miał crusha na Leonadro DiCaprio. Ale tak szczerze, to kto nie miał?
- Dzień dobry, witamy w IHOP – powiedział Minseok do swojego potencjalnego mordercy, z najlepszym uśmiechem jaki tylko mógł z siebie wykrzesać. – Tędy pro…
- Wow, ale jesteś uroczy – niespodziewanie przerwał mu chłopak.
Minseok skołowany pochlebstwem, zamrugał kilka razy, patrząc na menu, które starał się podnieść. Odwrócił się, żeby spojrzeć na chłopaka, którego wzrok był skierowany dokładnie w jego stronę. Wyraźnie go oceniał (co zauważył zdziwiony Minseok), a na jego kocich ustach malował się mały uśmiech.
- Wiedziałem – szepnął Minseok bardziej do siebie. – Jesteś naćpany. LUHAN, JA…
- Wcale nie jestem na dragach! – warknął koci chłopak, jak Minseok zdążył go nazwać. – Sprawdź mnie.
- Rozepnij swoją kurtkę.
- Sam to zrób.
- Dobra, zrobię to! – odpowiedział bez większych przemyśleń. Wkrótce rozsuwał suwak od płaszcza kociego chłopaka. Szarpnął, odsłaniając cienki, czarny podkoszulek, który Minseoka nie bardzo obchodził w tej chwili. Zaczął grzebać w wewnętrznej stronie kieszeni. Pod koniec jego przeszukiwań wszystko co znalazł to klucze, przypadkowe dokumenty i portfel, który po otwarciu ukazywał nazwisko chłopaka, Kim Jongdae, oraz kilka kart kredytowych.
- Jeśli jesteś taki chętny, mogę ci również pozwolić na przeszukanie moich spodni, mały detektywie.
Słysząc to, Minseok zaczerwienił się głębokim odcieniem czerwieni i w końcu zrozumiał, co robił.  Rzucił szybkie spojrzenie nieubranemu Jongdae, odchrząknął niezdarnie, gdy zaczął z powrotem zapinać jego kurtkę. Minseok zerknął na twarz drugiego i przywitał go jego bezczelny uśmiech, który zapewne miał na ustach od momentu, kiedy zaczął rozpinać jego płaszcz.
- Pokażę ci, uch, twój stolik, tak… - wymamrotał Minseok, jąkając się. Zaprowadził ciągle uśmiechającego się klienta do stoiska.

~☆~

-  Prawie zgwałciłeś tego gościa – powiedział Luhan, śmiejąc się tak głośno, że Minseok miał wrażenie, że zaraz będzie musiał dzwonić po ambulans.
- Wcale nie! – zaprotestował Minseok, gwałtownie wycierając stoliki.
Słońce zaczynało już wschodzić i ich zmiana dobiegała końca.
- Więc to zrobiłeś, o mój Boże, zawsze jesteś taki oczywisty. I co się stało potem? – zapytał Luhan.
- No cóż, dał mi napiwek – zaczął Minseok, próbując przypomnieć sobie co się wydarzyło. – I napisał mi swój numer na kartce. – Jakby na potwierdzenie swoich słów, zaczął grzebać w swojej kieszeni, żeby wyciągnąć świtek papieru. „Zaakceptuję twoje nieme przeprosiny, ale z nieograniczonym serwisem od ciebie i tylko ciebie w tym IHOP.” Brzmiał napis na odwrocie.
- Szkoda, że mnie przy tym nie było, chciałbym to zobaczyć – powiedział Luhan, ciągle krztusząc się ze śmiechu i wycierając łzy z kącików oczu.
- Przecież byłeś, debilu – warknął Minseok. – Po prostu spałeś.
- Och, masz rację – odpowiedział obojętnie.
Minseok westchnął. Ludzie, który przychodzili zjeść gofry o tej bezbożnej godzinie, trochę go przerażali, ale możliwe, że znalazł w nich też coś ciekawego. Tylko troszkę.




*IHOP (ang. międzynarodowa firma naleśników) - jak sama nazwa wskazuje, jest to sieć restauracji, które specjalizują się w podawaniu śniadań, jak również w obiadach i kolacjach (tylko na mniejszą strefę). Podają głównie naleśniki, omlety i francuskie tosty. 


5 komentarzy:

Anonimowy pisze...

Od pierwszych słów pokochałam to opowiadanie! Nie dość, że jest to o Xiuchenie to jeszcze jest takie mega słodkie. Nie spodziewałam się, że Xiumin to taki mały zboczeniec, który rozbiera swoich klientów. Postać Chena jest świetnie wykreowana. Chłopak-kot! Już nie mogę się doczekać ich kolejnego spotkania. Xiu ma fajnych kolegów. Teksty Luahana powalają! :D
Świetne tłumaczenie.
Pozdrawiam! :D

Anonimowy pisze...

Czytałam Breakfast po angielsku i kiedy zobaczyłam na AFF że autorka pozwoliła na polskie tłumaczenie, byłam po prostu w niebie <3 to jedna z moich ulubionych ff, dziękuję, że zdecydowałaś się to przetłumaczyć :)

Anonimowy pisze...

Aaaa. O mamusiu. Ledwo się poznali a Chen juz taki cwaniaczek. Heheh
Nie mogę się doczekać co będzie dalej ♡♡♡♡

ja pisze...

Zapowiada się ciekawie ;3
Chen tutaj wymiata! xD
Czekam na dalsze tłumaczenie ^^

Sensitive ※ pisze...

KUŹWA

Prześlij komentarz