środa, 29 października 2014

Only You

Pairing: broken!Hunhan, Xiuhan
Gatunek: angst




Byłem tylko ja. Zamknięty w moich czterech ścianach. Porzucony i niechciany jak jakaś stara, zapomniana zabawka z dzieciństwa. Od chwili mojego zniknięcia, komórka dzwoniła mi niemal bez przerwy, w końcu zirytowany rzuciłem nią o ścianę. Nie chciałem z nikim rozmawiać o moim stanie, wolałem sam taplać się w wspomnieniach o Lu. Nie wiem ile czasu minęło, a ja nadal na przemian siedziałem na fotelu i spałem na łóżku. Nic innego nie robiłem, byłem pogrążony w swoich myślach o pewnych świecących radością oczach i zjawiskowym uśmiechu, zarezerwowanym dla kogoś innego.
Tak cholernie mnie to bolało. Odtrącałem innych, więc sam musiałem sobie poradzić z moimi problemami. Nikt ich by nawet nie zrozumiał, oczywiście od razu zaprzeczyliby tej tezie, jednak nie mogli się postawić w mojej sytuacji. Rzeczywistość przekraczała wyobrażenia, chciałem iść naprzód, ale jednocześnie chciałem trwać w tej chwili do końca swoich marnych dni. Było we mnie mnóstwo sprzeczności, do końca sam nie wiedziałem, czego pragnę, ani co chcę dalej robić.
Popadałem w nostalgię i nie potrafiłem jej zatrzymać. Sceny z mojego życia przewijały mi się przed oczami, to przestały być wspomnienia, ponieważ nadal były żywe. Nie potrafiłem się ich w żaden sposób pozbyć z mojej głowy. Były, a ja płakałem.
Miłość zawsze jest kojarzona z gorącym uczuciem wypełniającym cię od środka ze szczęścia. Poczucie, że ten ktoś jest najważniejszą i najpiękniejszą rzeczą, jaką spotkałeś w życiu. Jesteś gotowy zrobić wszystko za jeden uśmiech pełen radości. Jednak jest przecież jeszcze ta mroczna strona, toksyczna, która zostawia głębokie rany w sercu, niemożliwe do uleczenia. Zazdrość pożera twoje zmysły i robisz rzeczy, jakich po sobie byś się nie spodziewał.
Nie mogłem sobie pozwolić na takie emocje, cały świat na mnie patrzył. Miałem udawać idealnego, niewzruszonego. Tłamsiłem w sobie wszystko, dopóki nie wytrzymałem i nie rozpadłem się na kawałeczki. Zapewne nikt ich nie będzie chciał teraz pozbierać. Po co komu idol, który upadł psychicznie? Najlepiej zostawić i zapomnieć. Ludzie nie mieli nawet pojęcia o moim podłamaniu. Nie wiem ile czasu minęło od mojego ostatniego kontaktu z człowiekiem. Miałem wrażenie, że cała wieczność. Straciłem poczucie czasu. Byłem tu tylko ja i moje depresyjne myśli.
Rozległ się dzwonek do drzwi. Nie chciało mi się podnosić z pozycji, w której się aktualnie znajdowałem. Zwinięty w kłębek na środku łóżka. Ktoś najwidoczniej nie chciał dać mi spokoju, bo maniakalnie na przemian walił w drzwi i naciskał dzwonek. Leniwie otworzyłem oczy, ale zaraz je zamknąłem przed słońcem, którego minimalna ilość wpadała przez zasłonięte okna. Powoli, bardzo powoli wstałem. Ciekawość, kto był na zewnątrz była za wielka.
Spojrzałem przez wizjer. Na klatce schodowej stał Jongin i nerwowo podrygiwał w miejscu. Niechętnie przekręciłem zamek, a drzwi od razu się otworzyły. Gdybym w porę nie odskoczył, na pewno skończyłoby się siniakiem na czole.
Gdy tylko Kim do mnie doskoczył, inaczej tego nazwać się nie dało, poczułem uderzenie i usłyszałem trzask. Zabolało. Policzek zaczął mnie piec, a ja nie mogłem otrząsnąć się z szoku. Czy właśnie tak zachowuje się jeden z najbliższych przyjaciół, kiedy ten drugi ma problemy psychiczne.
- Ty jebany egoisto – wysyczał przez zęby, a mnie przeszły ciarki. – Nawet nie zdajesz sobie sprawy jak wszyscy się o ciebie martwiliśmy. Pieprzony tydzień nie było z tobą żadnego kontaktu. Fani już nawet zaczęli o ciebie wypytywać.
Dopiero teraz zaczynało to do mnie docierać jak bardzo samolubnie i dziecinnie się zachowałem. Spuściłem głowę, nie miałem najmniejszej ochoty usprawiedliwiać siebie, ani chociaż powiedzieć „czemu”. Dlaczego to wszystko, przez jakieś głupie zauroczenie, które było na tyle silne, żeby wypalić we mnie dziurę.
- Ej, głowa do góry, no zrobisz mi herbatę i powiesz, co się stało – ciągnął Jongin, położył rękę na moim ramieniu i poprowadził mnie do kuchni.
Nigdy tego głośno nie powiem, ale kiedy się wygadałem, poczułem się lepiej, ale jednocześnie trochę pusto. Kim był naprawdę wiernym słuchaczem, nie przerywał mi, aż do końca, a kiedy w końcu skończyłem, pokiwał tylko głową. Bałem się jak zareaguje, w końcu nie codziennie dowiaduje się, że jego kolega z zespołu jest homoseksualistą.
Wstał, pomógł mi się oporządzić, żebym wyglądał znośnie i kazał mi wyjść razem z nim. Nic nie mówiąc szedłem za nim, aż do budynku SM. Bałem się konfrontacji z resztą członków, ale była ona nieunikniona. Lepiej nie odkładać jej w czasie. Jongin musiał zauważyć strach w moich oczach, bo złapał mnie pod ramię i razem weszliśmy przez frontowe drzwi.
Ściskało mnie niemiło w żołądku, bałem się, że zaraz zwymiotuję. Nikt nie lubił konsekwencji. Przyznawania się do swoich błędów. Jednak czy jednostronną miłość można nazwać błędem? Zakochać się w osobie, która już kogoś ma. Czy to nie jest za brutalny scenariusz? Teraz nie mogę się zachować samolubnie. Muszę się pogodzić z faktem, że ja nie mogę być szczęśliwy. Wreszcie zacząłem rozumieć coś, czego nie byłem w stanie pojąć od bardzo dawna. Życie to nie jest bajka, ale gdy się kocha, przemienia się w koszmar. To co czułem do Luhana to obsesja, nie chciałem niczego innego, tylko jego. To nie tak, jeśli naprawdę darzyłem Lu takim mocnym uczuciem, to powinienem się postarać, żeby na jego twarzy gościł uśmiech. Żeby się nie martwił o mnie tylko zajął się sobą i Minseokiem.
Jak tak na nich patrzę, siedzących na kanapie i przytulających się do siebie, nie czuję zazdrości, tylko radość, że najważniejsza dla mnie osoba w życiu jest szczęśliwa.


4 komentarze:

levi pisze...

heloł.
Wredny blogger, nic nie pokazał. Więc jednak teza, jakoby świrował tylko przy notkach dłuższych, niż dwadzieścia stron, nie sprawdziła się.
Albo mnie nie lubi, whatever.
Dałaś mi to przeczytać jeszcze w szkole (a przynajmniej znaczną tego część) i - jak wiesz - nie powiedziałam za wiele na ten temat. Mam to do siebie, że muszę usiąść na spokojnie i przeanalizować tekst, żeby móc zostawić po sobie dosyć dobry i przemawiający na autora komentarz.
No.
Sehun rzeczywiście zachował się dosyć niepoważnie, czego nie omieszkał mu wypomnieć Jongin. Rozumiem jednak, że miłość go po prostu przytłoczyła, a jeszcze fakt, że Luhan otwarcie wybrał Minseoka... Auć.
Jest taki moment, w którym jedna, jedyna myśl ciśnie się na język " o cholera, jak on dramatyzuje!", "marne dni", "myśli depresyjne". Sehun, spokojnie... o.o
Na szczęście przyszedł Jongin i go poskładał, użył jednego ciężkiego słówka, obił gdzie trzeba i proszę bardzo! xD
Nie, ale teraz na poważnie.
Miniaturka bardzo urocza, ukazująca tę bardziej bolesną stronę nieodwzajemnionej miłości. Cierpienie w samotności, nie mówienie nikomu o swoich problemach, żartowanie i udawanie, że takich nie ma... do czasu, kiedy do wszystko eksploduje, a osoba (w tym wypadku - Sehun), zamyka się w mieszkaniu z zamiarem całkowitego odizolowania się. Przez tydzień, przez całe siedem dni jedyny głos, jaki słyszał, to swój.
Okej, teraz błędy.
Nie było ich dużo, a przynajmniej ich aż tyle nie widziałam. Przecinki to zmora całej ludzkości, więc nawet ich nie będę wymieniać, bo możliwe jest, że sama nie mam racji. :--D
Tak tylko jeszcze dodam
"Pobadałem w nostalgię [...] - Myślę, że chodziło Ci tutaj o "popadałem".
Yes, ode mnie to wszystko. Życzę weny na inne miniaturki/rozdziały/shoty.
A. Urocza okładka!
levs.

Sensitive ※ pisze...

Miałam wczoraj skomentować, ale za bardzo bolała mnie ręka, ugh. Przepraszam! Ale już Ci piszę, co o tym sądzę!
Ja wiesz, kocham HunHana, a HunHan od Ciebie ( Mojej przyjaciółki <3 ) to coś wspaniałego.
Naprawdę dobrze udało Ci się opisać uczucia Sehuna. Mam jego zmęczoną twarz przed oczyma, to jak otwiera drzwi Jonginowi i mam ochotę płakać, bo, kurwa, to jest takie prawdziwe. Tak Sehun się musi na przykład teraz czuć. Luhan odszedł, a Sehun stracił przyjaciela. I już nie chodzi o same shipy, czy coś. Chodzi o zwykłą przyjaźń. I czytając Twoją pracę czułam wielką wdzięczność, że ktoś pisze właśnie o tym. O tych uczuciach, prawdziwym życiu. Wszystko jest w tym ff realne i prawdziwe. To dla mnie wilka rzecz. Poradziłaś sobie doskonale. Naprawdę. Jak na miniaturkę teks zawiera wiele emocji, a to rzadko komu się udaje. Także nie pozostaje mi nic innego, jak życzyć Ci powodzenia w dalszej pracy i pamiętaj, że Cię kocham! <3

PS: I czekam na smuta z HunHanem xDDD

Pani Lu pisze...

Hej, Kookie! Ja krótko ;; Nie wiem, czy umiem jeszcze pisać dobre komentarze, odzwyczaiłam się :c Chciałam Ci tylko powiedzieć, że ta miniaturka była piękna. Ostatnio tak sobie myślałam, co Sehun czuł, co myślał po odejściu Lu, jak się zachowywał, jak zareagował. Tutaj też Lu w pewnym sensie od niego odszedł, wybierając Xiu. I wiesz co? To, że wybudował wokół siebie mur, odgrodził się od przyjaciół i chciał zostać sam przynajmniej na jakiś czas, wcale nie świadczy o jego słabości. Mogę powiedzieć, że go rozumiem. Jest chyba typem, który nie lubi i nie chce okazywać przed ludźmi swoich uczuć, żalić się im i otwierać się przed nimi... Mam tak samo.
"Muszę się pogodzić z faktem, że ja nie mogę być szczęśliwy." Niesamowite, ale to samo ostatnio sobie powiedziałam i bolało jak cholera. Jednak mimo wszystko wierzę, że zarówno ja, jak i Sehun możemy być jeszcze szczęśliwi. To taka mała iskierka nadziei. Będę w to wierzyć. Dla siebie i dla Sehuna.
Dziękuję za ten tekst, kochanie ;; ♥

sehunałkę pisze...

piękny shot, rozpad hunhana i rozkwit xiuhana ㅠ.ㅠ a najlepszy to był jongin, wchodzi do mieszkania, na dzień dobry wyzywa sehuna, a potem mówi, żeby mu herbaty zrobił i wszystko opowiedział, typowy przyjaciel X"D
hwaiting młoda, noona tu jest! <3

Prześlij komentarz