Pairing: Xiuhan
Gatunki: au, fluff, smut, slight!angst
Warnings: sex
Beta: Shiro
Warnings: sex
Beta: Shiro
a/n: witam pyśki, dzisiaj mam dla was smuta z xiuhanami! Od razu mówię, że nie ma jakiejś rozbudowanej fabuły, która moim zdaniem jest, ale jednocześnie jej nie ma. Ok, więc dedykacja jest dla Shiro, z którą prawdopodobnie zacznę współpracę i będziemy razem tłumaczyć opowiadania ** Jej pierwsze tłumaczenie na tym blogu możecie przeczytać tutaj.
Word count: 3,5k
Word count: 3,5k
Noc. Ciemność,
w której wszystkie zmysły oprócz wzroku się wyostrzały. Dotyk bardziej palił na
skórze, uszy wyłapywały nawet najcichsze westchnięcia i jęki, nos czuł zapach
spoconego nade mną ciała i smak, kiedy jeździłem językiem po szyi Luhana z zamiarem
zrobienia kolejnej malinki. To wszystko sprawiało, że wariowałem i chciałem
więcej. Zacisnąłem palce na jego ramionach, zapewne robiąc mu siniaki, gdy
wchodził we mnie coraz głębiej, co jakiś czas uderzając w prostatę. Nie
starałem się być cicho, bo to do mnie nie pasowało. Kiedy miałem wrażenie, że
to mój limit, wylał się we mnie z moim imieniem na ustach, przez co ja sam
również osiągnąłem szczyt, brudząc sobie brzuch. Leżeliśmy jeszcze tak
trochę, zmęczeni i zasapani jak po kilkukilometrowym biegu. W pewnym momencie
zaczął się ze mnie wysuwać, przez co syknąłem z bólu. Wiedziałem, że nie chciał
mi zrobić krzywdy, bo w jego oczach byłem lalką z porcelany, która w każdej
chwili mogła się rozpaść.
Opadł obok mnie,
obejmując ciasno moje biodra, jednocześnie przybliżając mnie do siebie. Nasze
ciała były tak blisko, że miałem wrażenie, że się zaraz zleją w jedno. Powoli
zacząłem się rozluźniać, całkowicie zapominając o pójściu do łazienki i umyciu
się. Dla mnie liczyło się tylko tu i teraz. Zapadałem w sen, uspokojony dzięki
gorącemu oddechowi na moim policzku. Wszystko było doskonałe w tej chwili.
Poranek
oznaczał dla mnie ból w dolnych partiach ciała, gdy tylko próbowałem się
podnieść do siadu. Widząc lekki grymas na mojej twarzy, Luhan niemal od razu
zaaferował się, że przyniesie mi śniadanie do łóżka. Oczywiście jak mogłem tego
nie wykorzystać, dlatego leżałem wpatrzony w sufit w naszym pokoju. Mimo
wszystko to było miłe z jego strony, albo po prostu za bardzo się o mnie
martwił. Mi taki stan rzeczy odpowiadał, bo nie musiał mówić głośno, że mnie
kocha. Wyrażał to poprzez czyny i opiekę nade mną.
Do moich
nozdrzy dotarł zapach smażonego bekonu, na który aż pociekła mi ślinka.
Niedługo potem w drzwiach sypialni stał nagi Luhan z tacką w rękach, na której
leżała pokrojona bułka posmarowana masłem oraz bekon i parująca herbata.
Podniosłem się na łokciach, a on podszedł do mnie i usiadł na skraju łóżka,
kładąc moje śniadanie na swoje kolana. Na jego ustach widniał diabelski
uśmieszek, a mnie przeszły ciarki.
- Nazwij mnie
swoim hyungiem, to dostaniesz jedzenie – powiedział, a mi od razu zrzedła mina.
Przygryzłem dolną wargę, zastanawiając się nad wszystkimi za i przeciw. Zawsze
mogłem trochę pogłodować, bo nie było nawet mowy o tym, że dam mu tę chorą
satysfakcję. Dlatego pokręciłem głową.
- Nie ma mowy –
odpowiedziałem stanowczo, patrząc na niego jak na idiotę.
- No to nie
dostaniesz zrobionego przeze mnie śniadania – zaczął wstawać, ale ja w nagłym
akcie desperacji rzuciłem się do przodu i chwyciłem rąbek jego koszuli.
Kochałem jeść, jedzenie to jedyna rzecz, która nie pyta, a można zatopić w niej
swoje smutki. – Za późno Minnie, sam to zjem.
- Luge… -
zacząłem powoli, patrząc się na wymemłane prześcieradło. – Luge, proszę –
podniosłem wzrok na Luhana, który siedział w osłupieniu. Nagle zbliżył się do
mnie, przez co cała zawartość tacki wylądowała na podłodze. Słyszałem jak
szklanki z herbatą się tłuką i sztućce brzęczą o siebie. Chwycił mnie za
ramiona i z nadludzką siłą popchnął na łóżko. Leżałem pod nim kompletnie
skołowany.
- Nazwanie mnie
„Luge” nie było najlepszym pomysłem – szepnął, pochylając się nade mną i łącząc
nasze usta w lekkim pocałunku, który zaraz przerwał. Uśmiechał się tryumfalnie,
nie dostał tego, czego chciał, ale chyba był zadowolony ze swojego szatańskiego
planu, przez który miałem ochotę wydłubać mu oczy.
Można było
powiedzieć, że moje uczucia do niego były skrajne. Raz czułem, że to on był tym
jedynym i mogłem zrobić dla niego dosłownie wszystko, a z drugiej strony
wkurzał mnie jak nikt inny. Najlepiej mu się to udawało, bo znał wszystkie moje
słabe punkty i dokładnie wiedział, na jakiej nucie zagrać, żeby mnie zabolało.
Patrzył na mnie
jak na swoją zdobycz, a ja podniosłem tylko brwi. Wolno oblizał swoje wargi,
jakby chciał się napawać chwilą, a zaraz potem zaatakował moją szyję, zaczął na
niej składać chaotyczne pocałunki. Wydobyłem z siebie przeciągły jęk, czułem
jak mi krew w żyłach buzowała od samego dotyku Luhana na moim ciele.
Przez mój zamglony
umysł przedostała się jedna logiczna myśl. – Lu – han… Przestań –
wyszeptałem, a on zatrzymał się i spojrzał na mnie z zaskoczeniem wypisanym na
twarzy. Mruknął coś niezrozumiałego pod nosem, a następnie zabawnie wydął
wargi. – Przepraszam, ale nie chcę się kochać z kimś, kto ma jeszcze wczorajsze
resztki na sobie.
- Jak tak
stawiasz sprawę, to idziemy pod prysznic – bez większego problemu podniósł mnie
i zaniósł jak pannę młodą do łazienki. Moje stopy ani razu nie dotknęły
podłogi; gdy znaleźliśmy się w kabinie prysznicowej owinąłem je wokół jego
bioder. Luhan trzymał mnie za tyłek, żebym przypadkiem nie zleciał i sobie go
nie obił. Znowu zaczął mnie całować i ssać po szyi, jego erekcja ocierała się o
moje wejście. Wydałem z siebie jęk, zarzuciłem mu ręce na ramiona, przybliżając
się do niego jeszcze bardziej. Jedną ręką na oślep próbował włączyć
deszczownicę, po pewnym czasie, po którym i tak już byłem mokry od kropelek
potu, mu się to udało, a nas zaatakowała zimna woda.
Westchnąłem w
jego usta, zaskoczony nagłą zmianą temperatury. Luhan zaraz jednak je z
powrotem złączył, następnie poczułem jak we mnie zaczął powoli wchodzić. Bez
żadnego przygotowania, bolało, ale nie tak bardzo, musiałem być jeszcze trochę
rozciągnięty po wczorajszej rundzie.
Gdy trafił w
moją prostatę, zapomniałem o niewygodnej pozycji i o tym, że było mi źle z
powodu braku tlenu. Zajęczałem z nagłego napływu przyjemności, która rozlewała
się po moim ciele. Miękły mi wszystkie mięśnie za każdym razem, kiedy trafiał w
mój słodki, czuły punkt. Jego biodra pracowały coraz szybciej, a ja zacisnąłem
palce na jego włosach, nasze gorące oddechy się ze sobą zmieszały, a jęki
stawały się coraz głośniejsze z każdą minutą błogiego stanu. W końcu osiągnąłem
szczyt, gdy ręka Luhana zaczęła jeździć po mojej męskości. To dla mnie było za
dużo, te długie i smukłe palce doprowadzały mnie do szału. Po kilku sekundach
doszedłem z jego imieniem na ustach, a on chwilę po mnie.
~☆~
Siedziałem na
kolanach Luhana, obejmując rękoma ciasno jego szyję, a nogami biodra.
Uwielbiałem po prostu się do niego przytulać, nawet jeśli jego uwaga była
skupiona na lecącym meczu w telewizorze. Przykleiłem się do niego jak miś
koala, albo jakieś inne zwierzątko, do którego czasami mnie porównywał.
Nagle zaczął mu
dzwonić telefon, przerywając nasze czynności. Irytowało mnie to, że za każdym
razem gdy byłem przy nim i ktoś chciał z nim pogadać, musiał odbierać tę jebaną
komórkę. Tym razem tego pożałuje.
- Minseok zejdź
ze mnie, muszę sprawdzić kto to – powiedział, ale ja nie ruszyłem się nawet o
milimetr, zupełnie jakbym go nie usłyszał. – Minseok – jego ton zaczął się
robić poważny. Wiedziałem, że wstępuję na niepewny grunt, bo Luhan nienawidził,
kiedy mu się sprzeciwiałem, a robiłem to dość często. – Kim Minseok, złaź ze mnie
natychmiast – podniósł trochę głos, jednak ani trochę nie wziąłem sobie tego do
serca.
- Nie –
odpowiedziałem. Może w końcu go to czegoś nauczy.
- Dobrze –
wstał, podnosząc mnie ze sobą.
- Zaraz, co ty
robisz? Postaw mnie na ziemi! Ja chcę na ziemię! – zacząłem wierzgać nogami w
powietrzu, ale zsunąłem się tylko o parę centymetrów z Hana. Zaraz przykleiłem
się do niego ponownie.
Nie zwracając
zupełnie na mnie uwagi, Lu wziął swój telefon i odebrał. Chyba udało mu się to
w ostatnim momencie, ale to już pozostawało w moich domysłach.
- Halo? –
odezwał się do tego kogoś po drugiej stronie. Nawet nie zadał sobie trudu mnie
podtrzymać, więc musiałem w końcu stanąć na nogach jak normalny człowiek. –
Ahhh… W porządku… - po jego minie dało się wywnioskować, że nie był zadowolony.
– Właściwie mamo to chciałbym ci kogoś przedstawić – na te słowa zamarłem.
Czyżby Luhan w końcu zechciał się do mnie przyznać przed własnymi rodzicami? No
to punkty za odwagę. – Brzmi świetnie! To do zobaczenia! – i z wielkim uśmiechem
na ustach się rozłączył.
Stałem przed
nim w milczeniu, czekałem na jakieś wyjaśnienie sytuacji, ale widocznie Luhan
nie kwapił się, żeby mi wytłumaczyć co chciała jego matka.
- Więc, co
chciała? – za bardzo ciekawiło mnie o co chodziło, więc musiałem go pociągnąć
za język.
- Zaprosiła
mnie… nas – poprawił się szybko. – Na jutro na obiad. Pewnie znowu planowała
jakąś randkę w ciemno, którą teraz musi odwołać – powiedział, nie patrząc na
mnie.
- Czyli mam
rozumieć, że nie masz zamiaru iść tam ze mną, tak? Znowu pójdziesz z jakąś
swoją bliską „przyjaciółką”, żeby się od ciebie odwalili, by potem przez
telefon oświadczyć im, że zerwaliście? – zapytałem. W sumie scenariusz zawsze
był taki sam, gdy jego mama próbowała go z kimś zeswatać. I zawsze po takiej kolacji
albo obiedzie, nie odzywaliśmy się do siebie przez dobre parę tygodni.
- Nie – jego
odpowiedź mnie zaskoczyła. – Jak wcześniej ująłem, zaprosiła nas. Więc jutro
ładnie się ubierz.
~☆~
Nie wierzyłem w
to, co się działo. Jechałem z Luhanem do jego domu. Po raz pierwszy zobaczę,
jak mieszkał przed naszym spotkaniem. Trochę się denerwowałem, w końcu nie
wiedziałem nic o jego rodzicach, no może oprócz tego, że Han nie był z nimi w
najcieplejszych relacjach. Mimo wszystko to było dziwne, że mogłem ich poznać
dopiero po czterech latach związku. Cóż za zaszczyt mnie kopnął w ostatnich
dniach.
- Za ile
będziemy? – zapytałem znudzony ciągłą jazdą bez zmiany widoku za oknem.
Musieliśmy przejechać przez jakieś wsie, żeby dojechać do miasta, w którym
mieszkali państwo Han. Mięśnie powoli mi drętwiały, a tyłek zaczynał boleć od
za długiego siedzenia.
- Za godzinę,
może półtorej, możesz się zdrzemnąć w tym czasie – odpowiedział Lu, nie
zerkając ani razu na mnie, starał się skupić na prowadzeniu auta.
- Nie chce mi
się spać – powiedziałem, przygryzając wargę. Naprawdę mój poziom zmęczenia był
mały, przed wyjściem zdążyłem wypić prawie trzy kawy, bo tej ostatniej nie
dokończyłem. To wina stresu, musiałem się jakoś uspokoić, a smak kawy jest
najlepszy na wszystko. – Lulu, rozmawiaj ze mną – na to Luhan westchnął, ale
posłusznie zaczął mówić.
- Trochę się
stresuję, wiesz, w końcu dzisiaj moi rodzicie się dowiedzą, że jestem w związku
z chłopakiem i to od dawna. Pewnie źle zareagują, ale nie chcę, żeby to się
odbiło też na tobie. Oni są dość… Nie wiem jak to odpowiednio ująć, ale moja
mama mówi to co myśli wprost, a mój tata bywa nieco zgorzkniały. Jeśli wiesz co
mam na myśli – spojrzał na mnie kątem oka, a ja posłałem mu ciepły uśmiech.
Odpowiedział mi tym samym, a mi zrobiło się cieplej na sercu.
- Nie martw
się, tak długo jak jesteśmy razem to nic mi niestraszne – może brzmiało to jak
tani tekst na podryw, ale taka była prawda. Z Lu niektóre rzeczy wydawały się
mniej przerażające niż były w rzeczywistości.
Reszta drogi
przebiegła w milczeniu, ale nie niezręcznym. Z głośników płynęła jakaś skoczna
muzyka, co jakiś czas sobie nuciłem jakieś kawałki, które kojarzyłem. Inaczej
nie potrafiłem zabić nudy, niż gnębieniem Hana moim fałszem, ale zdawał się
zbytnio nie zwracać na mnie uwagi, więc cała moja zabawa nie miała za bardzo
sensu.
- Jesteśmy –
padło z ust Lu, a ja nie czekając aż on zaparkuje, wypadłem z samochodu i
jęknąłem, jak wszystkie stawy mi strzykały przez za długie siedzenie. W końcu
mogłem rozprostować nogi, więc nie czając na mojego chłopaka, podszedłem do
drzwi wejściowych. – Poczekaj na mnie – zawołał Lu. Stałem posłusznie w
miejscu, aż poczułem rękę owijającą się wokół mojego pasa. – No to teraz możemy
wchodzić – owiał moje ucho swoim oddechem, a mnie przeszły niezauważalne ciarki
po całym ciele.
Podniosłem
drżącą rękę i zapukałem parę razy, a drzwi otworzyły się niemal natychmiast,
jakby ktoś przy nich stał i tylko czekał na to, żeby pociągnąć za klamkę.
Jedyne słowo, które przeszło mi przez myśl to: schiza.
- Och…
Spodziewałam się, że przyprowadzisz kobietę – powiedziała na powitanie pani w
podeszłym wieku, która stała w przejściu. Niektóre kosmyki jej włosów zaczynały
się robić szare, ale ciałem nie wyglądała na taką starą, jak zapewne była. –
Ale proszę, wejdźcie, a ty jesteś…? – spojrzała na mnie swoimi przenikliwymi,
ciemnymi oczami.
- To jest mamo,
mój narzeczony i nazywa się Kim Minseok – przedstawił mnie pewnie Luhan, a ja
zamarłem na jego słowa. Nie spodziewałem się, że przejdzie od razu do rzeczy i
nie będzie się patyczkował w jakieś przydługie przemowy.
Szok, który
malował się na twarzy pani Han, był nie do opisania. Zapewne na mojej również,
gdy zatrzasnęła nam drzwi przed nosem, wrzeszcząc coś, byśmy nigdy tutaj nie
wracali. Nie byłem pewny czy mogłem się nawet poruszyć przez to co się
wydarzyło przed chwilą. Luhan westchnął tylko i wziął mnie za rękę.
- Wygląda na
to, że zmarnowaliśmy parę godzin życia, ale już chyba nie zdążymy wrócić do
domu przed zmrokiem, więc wynajmiemy coś najbliższego – poinstruował mnie, a ja
pokiwałem głową na zgodę.
~☆~
- Luhan –
szepnąłem w ciemność, poczułem jak się poruszył, ale nic nie odpowiedział. Nie
mogłem znieść ciszy, która panowała przed zaśnięciem, bo wiedziałem, że się
obwiniał o to, co się wydarzyło z jego matką. – Nie przejmuj się, nie zmienisz
świata. Najwyżej nie dostaną zaproszenia na nasz ślub czy coś – starałem się
zażartować, ale chyba mi nie wyszło, bo usłyszałem cichy szloch.
Odwróciłem się
do niego przodem i położyłem mu głowę na klatce piersiowej, wsłuchując się w
szybkie bicie jego serca. Objął mnie jedną ręką, ale ciągle trząsł się lekko.
- Luhan –
odezwałem się znowu. – Kocham cię – ścisnął mnie mocniej. Uwielbiałem się do
niego przytulać, szczególnie w nocy, kiedy nikt nam nie mógł przerwać. W końcu
okazywanie uczuć to nie tylko seks, mimo iż to też bardzo lubiłem.
Pogładziłem go
lekko kciukiem po wierzchu dłoni, chciałem mu dodać jakoś otuchy, żeby
wiedział, że zawsze będę już przy nim. A jednocześnie miałem ochotę wycałować
każdy centymetr jego ciała. Wiem, że dzisiaj to nie był odpowiedni moment,
dlatego leżeliśmy po prostu przytuleni do siebie.
- Chcesz może
coś do picia? – zapytał Luhan, a ja pokiwałem głową. – Pewnie i tak dzisiaj już
nie zasnę, więc ja sobie wezmę kawę, a ty co chcesz?
- A nie możesz
po prostu wziąć proszków nasennych? Nie chcę, żebyś prowadził niewyspany –
wyszeptałem, a on pokręcił głową. Zdawałem sobie sprawę, że odrzucenie przez
rodzinę było czymś bolesnym – w końcu sam przez to też przechodziłem – ale nie
mogłem pozwolić, żeby ryzykować nawet naszym życiem.
- Spróbuję się
zdrzemnąć, ale tylko dla ciebie – powiedział, całując mnie w czoło i wstając.
Bez niego łóżko nagle wydało mi się zimne i nieprzyjemne. Czekałem paręnaście
minut, aż wrócił z baru na parterze z dwoma napojami.
- Dzięki –
podziękowałem, gdy wręczył mi szklankę z sokiem pomarańczowym. Rzuciłem
spojrzenie na Luhana, który wyglądał aż niezdrowo i zachciało mi się płakać.
Nienawidziłem jak cierpiał, był wtedy taki bez życia. Zupełnie jak teraz,
siedział przy małym stoliku i patrzył się tępo na swoją filiżankę z kawą. –
Luhan-hyung – szepnąłem, a Lu podniósł gwałtownie swoją głową.
- Przepraszam
Minseokkie, ale nie mam humoru na takie zabawy – powiedział płaczliwym tonem.
Wstał ze swojego siedzenia i zbliżył się do mnie. – To nie jest dla mnie takie
proste jak dla ciebie. Na tobie od razu postawili krzyżyk.
Auć, zabolało.
Nie mogłem już powstrzymać łez, które spłynęły leniwie po moich policzkach.
Przecież to nie była moja wina, że zostałem oddany do domu dziecka. Odetchnąłem
ciężko kilka razy, próbując się uspokoić, ale nadal miałem ochotę czymś rzucić
i go zwyzywać. Zachowywał się teraz jak bogaty skurwiel.
- Rozumiem –
odpowiedziałem przez ściśnięte gardło. – Wychodzę – stwierdziłem, wstając, ale
Luhan popchnął mnie z powrotem na łóżko.
-
Nigdzie nie idziesz – powiedział stanowczo. – Teraz idziemy spać – ułożył się
obok mnie i objął mnie ramieniem, a ja nawet nie śmiałem się mu sprzeciwić.
Leżałem
długo pod kołdrą, nie mogąc zasnąć. Oczy mi się kleiły, ale nie na tyle, żeby
je zamknąć. Czasami związek z Luhanem wydawał mi się toksyczny, jakbym był od
niego i jego słów uzależniony. Niektóre jego wypowiedzi raniły moje serce
gorzej niż nóż, a niektóre potrafiły je uleczyć. Nie chciałem tego. Miłość jest
głupia.
~☆~
-
Minseokkie – powiedział gładko Luhan, gdy następnego dnia wróciliśmy do naszego
mieszkania. – Przepraszam za wczoraj. Wiesz, że byłem przybity – przytulił mnie
od tyłu, ale ja nie zareagowałem. Pozwoliłem, żeby mnie tulił, ale nie
odwzajemniłem uścisku.
-
W porządku – odpowiedziałem, mimo wylanych wczoraj łez. Nie miałem zamiaru się
spowiadać z tego, jak bardzo mnie zranił, bo takie sytuacje i tak się powtórzą,
a ja będę musiał sam sobie z nimi poradzić.
-
Nie jest w porządku – kłócił się Lu. – Wiem, że płakałeś przeze mnie, dlatego
przepraszam. Kocham cię tak bardzo, dla ciebie postawiłem się rodzicom, a
przecież to też nie jest błahostka.
-
Wręcz idealnie zdaję sobie z tego sprawę. Po prostu… - zabrakło mi słów.
Odetchnąłem głęboko parę razy. – Zrobiło mi się przykro, dobra?
- Dlatego pozwól mi sprawić, żebyś zapomniał o
tej małej sprzeczce – wyszeptał mi teraz do ucha. Doskonale wiedziałem o co mu
chodzi, więc nie zdziwiłem się, gdy zaczął całować moją szyję. Przygryzłem
wargę, nadal byłem na niego zły.
Wziął
mnie w swoje ramiona i zaprowadził do naszej sypialni. Położył mnie delikatnie
na łóżku i od razu pozbawił koszulki, rzucił ją gdzieś na podłogę. Patrzył się
na mnie chwilę, po czym pochylił się nade mną.
Pocałunki z
Luhanem były wolne, nasze usta lekko ocierały się o siebie, łącząc co chwilę w
jedno. Jego ręce gładziły moje wystające kości biodrowe ukryte jeszcze pod
spodniami. Splątałem swoje palce za jego szyją, by przybliżyć go do siebie.
Ciągle było mi mało, chciałem więcej. Luhan jakby to wyczuwając, przeszedł na
moją szyję, do której się przyssał. Robił mi malinkę, a ja nie mogłem się
powstrzymać od dziwnego dźwięku opuszczającego moje gardło.
Ściągnął powoli
koszulkę przez głowę, przerywając na chwilę zabawę. Obserwował moje ciało,
wodził spojrzeniem po mojej klatce piersiowej i brzuchu. Nie byłem ani trochę
skrępowany, nie przed nim, nawet jak pożerał mnie wzrokiem. Zaczął wolno
rozpinać mój rozporek, by następnie zsunąć moje spodnie wraz z bokserkami.
Westchnąłem cicho, gdy poczułem nagłą zmianę temperatury w dolnych partiach
ciała.
Złapał mnie pod
kolana, żeby rozsunąć moje nogi i zaczął składać lekkie pocałunki od
wewnętrznej strony moich ud. Odetchnąłem głęboko, starając się opanować szybkie
bicie serca. Jednak puls tylko mi skoczył, gdy usta Luhana zacisnęły się na
moim członku. Rozkosz rozpływała się po całym moim ciele, zacisnąłem mocno palce
na prześcieradle, a z mojego gardła wydał się zduszony jęk.
Miałem
wrażenie, że zaraz dojdę, ale Lu miał inne plany. Zostawił moją męskość w
spokoju, sam zaczął się rozbierać, a ja zniecierpliwiony mu pomogłem. Chociaż
nie potrafiłem zapanować nad moimi drącymi rękoma, to i tak Han stracił spodnie
w dość szybkim czasie.
Gdy
Luhan był już cały nagi, sięgnął do szafki nocnej po lubrykant. Krążył swoimi
zimnymi palcami wokół mojego wejścia. Powoli wsunął je we mnie, a ja cicho
pisnąłem, czując dyskomfort. Leniwie rozciągał mnie, a ja powoli
przyzwyczajałem się do dziwnego uczucia.
-
Jesteś piękny – szepnął Luhan, całując mnie głęboko, jednocześnie sprawiając mi
coraz większą przyjemność. Płuca zaczynały mnie palić z powodu braku tlenu, ale
nie przerywałem pocałunku Lu, to była ostatnia rzecz, na którą miałem ochotę.
Mimo mojej wielkiej niechęci, Han oderwał się ode mnie, zabierając palce.
-
Luhan – jęknąłem niecierpliwie, chcąc żeby się pośpieszył. Jednak on powoli
rozsmarował lubrykant po swojej erekcji, patrząc się na mnie z niemym
wyczekiwaniem. – Czego chcesz? – zapytałem sfrustrowany.
-
Zgadnij – droczył się dalej ze mną Lu. Nie miałem pojęcia o co mu mogło
chodzić, mój umysł był zamroczony, a jedyna myśl, którą posiadałem w tej chwili
była o nim. – Nazwij mnie swoim hyungiem – wyszeptał w moje usta.
-
Luhan-hyung. Luhan-hyung – niemal wrzasnąłem już mocno sfrustrowany. Lu nie
czekał ani chwili dłużej, od razu wsunął się we mnie. Błogość i gorąco rozlewały
się stopniowo po moim ciele, przyprawiając mnie o szaleństwo.
Jęknąłem
głośniej niż wcześniej, gdy Han przyśpieszył swoje ruchy biodrami, wchodził we
mnie coraz głębiej i głębiej. Przejechałem dość mocno paznokciami w dół jego
pleców, wcale nie przejmowałem się bólem, jaki mu zapewne zadawałem. Liczyło
się tylko tu i teraz, i niewyobrażalna rozkosz, która otumaniała mój umysł.
Wydałem
z siebie niepochamowany dźwięk pełen ekstazy, kiedy Lu trafił idealnie w moją
prostatę. Właśnie w tym momencie wykrzyknąłem po raz kolejny „Luhan-hyung” i
doszedłem. Han przeciągał swój orgazm wolnymi ruchami, co jakiś czas trafiając
w mój czuły punkt.
Minęły
chyba wieki, gdy Luhan w końcu wylał się we mnie, ja sam zdążyłem już pobrudzić
nasze brzuchy swoją spermą co najmniej dwa razy. Chwilę leżeliśmy tak, dysząc
zmęczeni wysiłkiem fizycznym.
-
Następnym razem sprawię, że nazwiesz mnie oppa – powiedział Luhan, uśmiechając
się wrednie. – A tak właściwie to uwielbiam seks na zgodę, jesteś wtedy tak
bardzo uległy, robisz wszystko o co cię poproszę.
-
Czy ty mógłbyś się przymknąć? – zapytałem, a chowając twarz w zagłębieniu jego
szyi. Moje policzki zrobiły się bardziej czerwone niż były wcześniej. Serce mi
przyśpieszyło i byłem pewien, że Han mógł je usłyszeć.
-
Kocham cię – odezwał się Lu, wysuwając się ze mnie. Syknąłem cicho; nigdy tego
nie polubię. Dyskomfort jaki temu towarzyszył był naprawdę nieznośny.
-
Ja ciebie też – odpowiedziałem, pozwalając moim powiekom opaść. Odetchnąłem
głęboko i zanurzyłem się w idealnej ciemności, która mnie pochłonęła. Zanim
jednak zapadłem w sen, Luhan pocałował mnie w nos i objął ciasno. Przy nim byłem
bezpieczny i doskonale zdawałem sobie z tego sprawę.
3 komentarze:
Nawet nie wiesz jak bardzo zaszczycona się czuję, gdy moja ulubiona autorka zadedykowała mi opowiadanie, a do tego xiuhana ;;
Jak już mówiłam, bardzo mi się podoba i liczę na więcej takich smutów ( ͡° ͜ʖ ͡°)
Tak na wstępie, GRATULACJE, BO W KOŃCU UDAŁO CI SIĘ SKOŃCZYĆ TEGO XIUHANOWEGO SMUTA //BRAWO BRAWO//!!!
SMUTne fiki nie należą do moich ulubionych, ale ten dziwnym trafem mnie wciągnął, sprawił że chciałam bardziej poznać ich historię i to jak sobie radzą w życiu. Ich relacja wydawała się być strasznie skomplikowana. W pewnym momencie, aż chciałam kopnąć Lu za jego teksty, ale ta bliskość pomiędzy nimi i to jak potrzebowali siebie nawzajem; jak się dopełniali… Zakochałam się w tym jak to opisałaś.
Wątek z rodzicami Hana, mimo, że krótki, również dał tę porcję życiowego angsta, którego potrzebuję w każdym fiku.
Ogólnie rzecz biorąc, bardzo przyjemnie mi się czytało, MOŻE parę razy pisnęłam i MOŻE przeczytałam sceny +18 kilka razy. Jednak czuję lekki niedosyt, bo chcę więcej!!! Dobra robota!❤
Aaaaaaaa. Tyle czekałam na coś nowego. No i się doczekałam. I to jeszcze nie byle czego :D bardzo mi się podobało ♡
Prześlij komentarz