czwartek, 28 maja 2015

Perfect darkness

Pairing: Xiuhan
Gatunki: au, fluff, smut, slight!angst
Warnings: sex
Beta: Shiro
a/n: witam pyśki, dzisiaj mam dla was smuta z xiuhanami! Od razu mówię, że nie ma jakiejś rozbudowanej fabuły, która moim zdaniem jest, ale jednocześnie jej nie ma. Ok, więc dedykacja jest dla Shiro, z którą prawdopodobnie zacznę współpracę i będziemy razem tłumaczyć opowiadania ** Jej pierwsze tłumaczenie na tym blogu możecie przeczytać tutaj.

Word count: 3,5k  


Noc. Ciemność, w której wszystkie zmysły oprócz wzroku się wyostrzały. Dotyk bardziej palił na skórze, uszy wyłapywały nawet najcichsze westchnięcia i jęki, nos czuł zapach spoconego nade mną ciała i smak, kiedy jeździłem językiem po szyi Luhana z zamiarem zrobienia kolejnej malinki. To wszystko sprawiało, że wariowałem i chciałem więcej. Zacisnąłem palce na jego ramionach, zapewne robiąc mu siniaki, gdy wchodził we mnie coraz głębiej, co jakiś czas uderzając w prostatę. Nie starałem się być cicho, bo to do mnie nie pasowało. Kiedy miałem wrażenie, że to mój limit, wylał się we mnie z moim imieniem na ustach, przez co ja sam również osiągnąłem szczyt, brudząc sobie brzuch. Leżeliśmy jeszcze tak trochę, zmęczeni i zasapani jak po kilkukilometrowym biegu. W pewnym momencie zaczął się ze mnie wysuwać, przez co syknąłem z bólu. Wiedziałem, że nie chciał mi zrobić krzywdy, bo w jego oczach byłem lalką z porcelany, która w każdej chwili mogła się rozpaść.
Opadł obok mnie, obejmując ciasno moje biodra, jednocześnie przybliżając mnie do siebie. Nasze ciała były tak blisko, że miałem wrażenie, że się zaraz zleją w jedno. Powoli zacząłem się rozluźniać, całkowicie zapominając o pójściu do łazienki i umyciu się. Dla mnie liczyło się tylko tu i teraz. Zapadałem w sen, uspokojony dzięki gorącemu oddechowi na moim policzku. Wszystko było doskonałe w tej chwili.
Poranek oznaczał dla mnie ból w dolnych partiach ciała, gdy tylko próbowałem się podnieść do siadu. Widząc lekki grymas na mojej twarzy, Luhan niemal od razu zaaferował się, że przyniesie mi śniadanie do łóżka. Oczywiście jak mogłem tego nie wykorzystać, dlatego leżałem wpatrzony w sufit w naszym pokoju. Mimo wszystko to było miłe z jego strony, albo po prostu za bardzo się o mnie martwił. Mi taki stan rzeczy odpowiadał, bo nie musiał mówić głośno, że mnie kocha. Wyrażał to poprzez czyny i opiekę nade mną. 
Do moich nozdrzy dotarł zapach smażonego bekonu, na który aż pociekła mi ślinka. Niedługo potem w drzwiach sypialni stał nagi Luhan z tacką w rękach, na której leżała pokrojona bułka posmarowana masłem oraz bekon i parująca herbata. Podniosłem się na łokciach, a on podszedł do mnie i usiadł na skraju łóżka, kładąc moje śniadanie na swoje kolana. Na jego ustach widniał diabelski uśmieszek, a mnie przeszły ciarki.
- Nazwij mnie swoim hyungiem, to dostaniesz jedzenie – powiedział, a mi od razu zrzedła mina. Przygryzłem dolną wargę, zastanawiając się nad wszystkimi za i przeciw. Zawsze mogłem trochę pogłodować, bo nie było nawet mowy o tym, że dam mu tę chorą satysfakcję. Dlatego pokręciłem głową.
- Nie ma mowy – odpowiedziałem stanowczo, patrząc na niego jak na idiotę.
- No to nie dostaniesz zrobionego przeze mnie śniadania – zaczął wstawać, ale ja w nagłym akcie desperacji rzuciłem się do przodu i chwyciłem rąbek jego koszuli. Kochałem jeść, jedzenie to jedyna rzecz, która nie pyta, a można zatopić w niej swoje smutki. – Za późno Minnie, sam to zjem.
- Luge… - zacząłem powoli, patrząc się na wymemłane prześcieradło. – Luge, proszę – podniosłem wzrok na Luhana, który siedział w osłupieniu. Nagle zbliżył się do mnie, przez co cała zawartość tacki wylądowała na podłodze. Słyszałem jak szklanki z herbatą się tłuką i sztućce brzęczą o siebie. Chwycił mnie za ramiona i z nadludzką siłą popchnął na łóżko. Leżałem pod nim kompletnie skołowany.
- Nazwanie mnie „Luge” nie było najlepszym pomysłem – szepnął, pochylając się nade mną i łącząc nasze usta w lekkim pocałunku, który zaraz przerwał. Uśmiechał się tryumfalnie, nie dostał tego, czego chciał, ale chyba był zadowolony ze swojego szatańskiego planu, przez który miałem ochotę wydłubać mu oczy.
Można było powiedzieć, że moje uczucia do niego były skrajne. Raz czułem, że to on był tym jedynym i mogłem zrobić dla niego dosłownie wszystko, a z drugiej strony wkurzał mnie jak nikt inny. Najlepiej mu się to udawało, bo znał wszystkie moje słabe punkty i dokładnie wiedział, na jakiej nucie zagrać, żeby mnie zabolało.
Patrzył na mnie jak na swoją zdobycz, a ja podniosłem tylko brwi. Wolno oblizał swoje wargi, jakby chciał się napawać chwilą, a zaraz potem zaatakował moją szyję, zaczął na niej składać chaotyczne pocałunki. Wydobyłem z siebie przeciągły jęk, czułem jak mi krew w żyłach buzowała od samego dotyku Luhana na moim ciele. 
Przez mój zamglony umysł przedostała się jedna logiczna myśl.  – Lu – han… Przestań – wyszeptałem, a on zatrzymał się i spojrzał na mnie z zaskoczeniem wypisanym na twarzy. Mruknął coś niezrozumiałego pod nosem, a następnie zabawnie wydął wargi. – Przepraszam, ale nie chcę się kochać z kimś, kto ma jeszcze wczorajsze resztki na sobie.
- Jak tak stawiasz sprawę, to idziemy pod prysznic – bez większego problemu podniósł mnie i zaniósł jak pannę młodą do łazienki. Moje stopy ani razu nie dotknęły podłogi; gdy znaleźliśmy się w kabinie prysznicowej owinąłem je wokół jego bioder. Luhan trzymał mnie za tyłek, żebym przypadkiem nie zleciał i sobie go nie obił. Znowu zaczął mnie całować i ssać po szyi, jego erekcja ocierała się o moje wejście. Wydałem z siebie jęk, zarzuciłem mu ręce na ramiona, przybliżając się do niego jeszcze bardziej. Jedną ręką na oślep próbował włączyć deszczownicę, po pewnym czasie, po którym i tak już byłem mokry od kropelek potu, mu się to udało, a nas zaatakowała zimna woda.
Westchnąłem w jego usta, zaskoczony nagłą zmianą temperatury. Luhan zaraz jednak je z powrotem złączył, następnie poczułem jak we mnie zaczął powoli wchodzić. Bez żadnego przygotowania, bolało, ale nie tak bardzo, musiałem być jeszcze trochę rozciągnięty po wczorajszej rundzie.
Gdy trafił w moją prostatę, zapomniałem o niewygodnej pozycji i o tym, że było mi źle z powodu braku tlenu. Zajęczałem z nagłego napływu przyjemności, która rozlewała się po moim ciele. Miękły mi wszystkie mięśnie za każdym razem, kiedy trafiał w mój słodki, czuły punkt. Jego biodra pracowały coraz szybciej, a ja zacisnąłem palce na jego włosach, nasze gorące oddechy się ze sobą zmieszały, a jęki stawały się coraz głośniejsze z każdą minutą błogiego stanu. W końcu osiągnąłem szczyt, gdy ręka Luhana zaczęła jeździć po mojej męskości. To dla mnie było za dużo, te długie i smukłe palce doprowadzały mnie do szału. Po kilku sekundach doszedłem z jego imieniem na ustach, a on chwilę po mnie.

~~

Siedziałem na kolanach Luhana, obejmując rękoma ciasno jego szyję, a nogami biodra. Uwielbiałem po prostu się do niego przytulać, nawet jeśli jego uwaga była skupiona na lecącym meczu w telewizorze. Przykleiłem się do niego jak miś koala, albo jakieś inne zwierzątko, do którego czasami mnie porównywał.
Nagle zaczął mu dzwonić telefon, przerywając nasze czynności. Irytowało mnie to, że za każdym razem gdy byłem przy nim i ktoś chciał z nim pogadać, musiał odbierać tę jebaną komórkę. Tym razem tego pożałuje.
- Minseok zejdź ze mnie, muszę sprawdzić kto to – powiedział, ale ja nie ruszyłem się nawet o milimetr, zupełnie jakbym go nie usłyszał. – Minseok – jego ton zaczął się robić poważny. Wiedziałem, że wstępuję na niepewny grunt, bo Luhan nienawidził, kiedy mu się sprzeciwiałem, a robiłem to dość często. – Kim Minseok, złaź ze mnie natychmiast – podniósł trochę głos, jednak ani trochę nie wziąłem sobie tego do serca.
- Nie – odpowiedziałem. Może w końcu go to czegoś nauczy.
- Dobrze – wstał, podnosząc mnie ze sobą.
- Zaraz, co ty robisz? Postaw mnie na ziemi! Ja chcę na ziemię! – zacząłem wierzgać nogami w powietrzu, ale zsunąłem się tylko o parę centymetrów z Hana. Zaraz przykleiłem się do niego ponownie.
Nie zwracając zupełnie na mnie uwagi, Lu wziął swój telefon i odebrał. Chyba udało mu się to w ostatnim momencie, ale to już pozostawało w moich domysłach.
- Halo? – odezwał się do tego kogoś po drugiej stronie. Nawet nie zadał sobie trudu mnie podtrzymać, więc musiałem w końcu stanąć na nogach jak normalny człowiek. – Ahhh… W porządku… - po jego minie dało się wywnioskować, że nie był zadowolony. – Właściwie mamo to chciałbym ci kogoś przedstawić – na te słowa zamarłem. Czyżby Luhan w końcu zechciał się do mnie przyznać przed własnymi rodzicami? No to punkty za odwagę. – Brzmi świetnie! To do zobaczenia! – i z wielkim uśmiechem na ustach się rozłączył.
Stałem przed nim w milczeniu, czekałem na jakieś wyjaśnienie sytuacji, ale widocznie Luhan nie kwapił się, żeby mi wytłumaczyć co chciała jego matka.
- Więc, co chciała? – za bardzo ciekawiło mnie o co chodziło, więc musiałem go pociągnąć za język.
- Zaprosiła mnie… nas – poprawił się szybko. – Na jutro na obiad. Pewnie znowu planowała jakąś randkę w ciemno, którą teraz musi odwołać – powiedział, nie patrząc na mnie.
- Czyli mam rozumieć, że nie masz zamiaru iść tam ze mną, tak? Znowu pójdziesz z jakąś swoją bliską „przyjaciółką”, żeby się od ciebie odwalili, by potem przez telefon oświadczyć im, że zerwaliście? – zapytałem. W sumie scenariusz zawsze był taki sam, gdy jego mama próbowała go z kimś zeswatać. I zawsze po takiej kolacji albo obiedzie, nie odzywaliśmy się do siebie przez dobre parę tygodni.
- Nie – jego odpowiedź mnie zaskoczyła. – Jak wcześniej ująłem, zaprosiła nas. Więc jutro ładnie się ubierz.

~~

Nie wierzyłem w to, co się działo. Jechałem z Luhanem do jego domu. Po raz pierwszy zobaczę, jak mieszkał przed naszym spotkaniem. Trochę się denerwowałem, w końcu nie wiedziałem nic o jego rodzicach, no może oprócz tego, że Han nie był z nimi w najcieplejszych relacjach. Mimo wszystko to było dziwne, że mogłem ich poznać dopiero po czterech latach związku. Cóż za zaszczyt mnie kopnął w ostatnich dniach.
- Za ile będziemy? – zapytałem znudzony ciągłą jazdą bez zmiany widoku za oknem. Musieliśmy przejechać przez jakieś wsie, żeby dojechać do miasta, w którym mieszkali państwo Han. Mięśnie powoli mi drętwiały, a tyłek zaczynał boleć od za długiego siedzenia.
- Za godzinę, może półtorej, możesz się zdrzemnąć w tym czasie – odpowiedział Lu, nie zerkając ani razu na mnie, starał się skupić na prowadzeniu auta.
- Nie chce mi się spać – powiedziałem, przygryzając wargę. Naprawdę mój poziom zmęczenia był mały, przed wyjściem zdążyłem wypić prawie trzy kawy, bo tej ostatniej nie dokończyłem. To wina stresu, musiałem się jakoś uspokoić, a smak kawy jest najlepszy na wszystko. – Lulu, rozmawiaj ze mną – na to Luhan westchnął, ale posłusznie zaczął mówić.
- Trochę się stresuję, wiesz, w końcu dzisiaj moi rodzicie się dowiedzą, że jestem w związku z chłopakiem i to od dawna. Pewnie źle zareagują, ale nie chcę, żeby to się odbiło też na tobie. Oni są dość… Nie wiem jak to odpowiednio ująć, ale moja mama mówi to co myśli wprost, a mój tata bywa nieco zgorzkniały. Jeśli wiesz co mam na myśli – spojrzał na mnie kątem oka, a ja posłałem mu ciepły uśmiech. Odpowiedział mi tym samym, a mi zrobiło się cieplej na sercu.
- Nie martw się, tak długo jak jesteśmy razem to nic mi niestraszne – może brzmiało to jak tani tekst na podryw, ale taka była prawda. Z Lu niektóre rzeczy wydawały się mniej przerażające niż były w rzeczywistości.
Reszta drogi przebiegła w milczeniu, ale nie niezręcznym. Z głośników płynęła jakaś skoczna muzyka, co jakiś czas sobie nuciłem jakieś kawałki, które kojarzyłem. Inaczej nie potrafiłem zabić nudy, niż gnębieniem Hana moim fałszem, ale zdawał się zbytnio nie zwracać na mnie uwagi, więc cała moja zabawa nie miała za bardzo sensu.
- Jesteśmy – padło z ust Lu, a ja nie czekając aż on zaparkuje, wypadłem z samochodu i jęknąłem, jak wszystkie stawy mi strzykały przez za długie siedzenie. W końcu mogłem rozprostować nogi, więc nie czając na mojego chłopaka, podszedłem do drzwi wejściowych. – Poczekaj na mnie – zawołał Lu. Stałem posłusznie w miejscu, aż poczułem rękę owijającą się wokół mojego pasa. – No to teraz możemy wchodzić – owiał moje ucho swoim oddechem, a mnie przeszły niezauważalne ciarki po całym ciele.
Podniosłem drżącą rękę i zapukałem parę razy, a drzwi otworzyły się niemal natychmiast, jakby ktoś przy nich stał i tylko czekał na to, żeby pociągnąć za klamkę. Jedyne słowo, które przeszło mi przez myśl to: schiza.
- Och… Spodziewałam się, że przyprowadzisz kobietę – powiedziała na powitanie pani w podeszłym wieku, która stała w przejściu. Niektóre kosmyki jej włosów zaczynały się robić szare, ale ciałem nie wyglądała na taką starą, jak zapewne była. – Ale proszę, wejdźcie, a ty jesteś…? – spojrzała na mnie swoimi przenikliwymi, ciemnymi oczami.
- To jest mamo, mój narzeczony i nazywa się Kim Minseok – przedstawił mnie pewnie Luhan, a ja zamarłem na jego słowa. Nie spodziewałem się, że przejdzie od razu do rzeczy i nie będzie się patyczkował w jakieś przydługie przemowy.
Szok, który malował się na twarzy pani Han, był nie do opisania. Zapewne na mojej również, gdy zatrzasnęła nam drzwi przed nosem, wrzeszcząc coś, byśmy nigdy tutaj nie wracali. Nie byłem pewny czy mogłem się nawet poruszyć przez to co się wydarzyło przed chwilą. Luhan westchnął tylko i wziął mnie za rękę.
- Wygląda na to, że zmarnowaliśmy parę godzin życia, ale już chyba nie zdążymy wrócić do domu przed zmrokiem, więc wynajmiemy coś najbliższego – poinstruował mnie, a ja pokiwałem głową na zgodę.

~~

- Luhan – szepnąłem w ciemność, poczułem jak się poruszył, ale nic nie odpowiedział. Nie mogłem znieść ciszy, która panowała przed zaśnięciem, bo wiedziałem, że się obwiniał o to, co się wydarzyło z jego matką. – Nie przejmuj się, nie zmienisz świata. Najwyżej nie dostaną zaproszenia na nasz ślub czy coś – starałem się zażartować, ale chyba mi nie wyszło, bo usłyszałem cichy szloch.
Odwróciłem się do niego przodem i położyłem mu głowę na klatce piersiowej, wsłuchując się w szybkie bicie jego serca. Objął mnie jedną ręką, ale ciągle trząsł się lekko.
- Luhan – odezwałem się znowu. – Kocham cię – ścisnął mnie mocniej. Uwielbiałem się do niego przytulać, szczególnie w nocy, kiedy nikt nam nie mógł przerwać. W końcu okazywanie uczuć to nie tylko seks, mimo iż to też bardzo lubiłem.
Pogładziłem go lekko kciukiem po wierzchu dłoni, chciałem mu dodać jakoś otuchy, żeby wiedział, że zawsze będę już przy nim. A jednocześnie miałem ochotę wycałować każdy centymetr jego ciała. Wiem, że dzisiaj to nie był odpowiedni moment, dlatego leżeliśmy po prostu przytuleni do siebie.
- Chcesz może coś do picia? – zapytał Luhan, a ja pokiwałem głową. – Pewnie i tak dzisiaj już nie zasnę, więc ja sobie wezmę kawę, a ty co chcesz?
- A nie możesz po prostu wziąć proszków nasennych? Nie chcę, żebyś prowadził niewyspany – wyszeptałem, a on pokręcił głową. Zdawałem sobie sprawę, że odrzucenie przez rodzinę było czymś bolesnym – w końcu sam przez to też przechodziłem – ale nie mogłem pozwolić, żeby ryzykować nawet naszym życiem.
- Spróbuję się zdrzemnąć, ale tylko dla ciebie – powiedział, całując mnie w czoło i wstając. Bez niego łóżko nagle wydało mi się zimne i nieprzyjemne. Czekałem paręnaście minut, aż wrócił z baru na parterze z dwoma napojami.
- Dzięki – podziękowałem, gdy wręczył mi szklankę z sokiem pomarańczowym. Rzuciłem spojrzenie na Luhana, który wyglądał aż niezdrowo i zachciało mi się płakać. Nienawidziłem jak cierpiał, był wtedy taki bez życia. Zupełnie jak teraz, siedział przy małym stoliku i patrzył się tępo na swoją filiżankę z kawą. – Luhan-hyung – szepnąłem, a Lu podniósł gwałtownie swoją głową.
- Przepraszam Minseokkie, ale nie mam humoru na takie zabawy – powiedział płaczliwym tonem. Wstał ze swojego siedzenia i zbliżył się do mnie. – To nie jest dla mnie takie proste jak dla ciebie. Na tobie od razu postawili krzyżyk.
Auć, zabolało. Nie mogłem już powstrzymać łez, które spłynęły leniwie po moich policzkach. Przecież to nie była moja wina, że zostałem oddany do domu dziecka. Odetchnąłem ciężko kilka razy, próbując się uspokoić, ale nadal miałem ochotę czymś rzucić i go zwyzywać. Zachowywał się teraz jak bogaty skurwiel.
- Rozumiem – odpowiedziałem przez ściśnięte gardło. – Wychodzę – stwierdziłem, wstając, ale Luhan popchnął mnie z powrotem na łóżko.
- Nigdzie nie idziesz – powiedział stanowczo. – Teraz idziemy spać – ułożył się obok mnie i objął mnie ramieniem, a ja nawet nie śmiałem się mu sprzeciwić.
Leżałem długo pod kołdrą, nie mogąc zasnąć. Oczy mi się kleiły, ale nie na tyle, żeby je zamknąć. Czasami związek z Luhanem wydawał mi się toksyczny, jakbym był od niego i jego słów uzależniony. Niektóre jego wypowiedzi raniły moje serce gorzej niż nóż, a niektóre potrafiły je uleczyć. Nie chciałem tego. Miłość jest głupia.

~~

- Minseokkie – powiedział gładko Luhan, gdy następnego dnia wróciliśmy do naszego mieszkania. – Przepraszam za wczoraj. Wiesz, że byłem przybity – przytulił mnie od tyłu, ale ja nie zareagowałem. Pozwoliłem, żeby mnie tulił, ale nie odwzajemniłem uścisku.
- W porządku – odpowiedziałem, mimo wylanych wczoraj łez. Nie miałem zamiaru się spowiadać z tego, jak bardzo mnie zranił, bo takie sytuacje i tak się powtórzą, a ja będę musiał sam sobie z nimi poradzić.
- Nie jest w porządku – kłócił się Lu. – Wiem, że płakałeś przeze mnie, dlatego przepraszam. Kocham cię tak bardzo, dla ciebie postawiłem się rodzicom, a przecież to też nie jest błahostka.
- Wręcz idealnie zdaję sobie z tego sprawę. Po prostu… - zabrakło mi słów. Odetchnąłem głęboko parę razy. – Zrobiło mi się przykro, dobra?
 - Dlatego pozwól mi sprawić, żebyś zapomniał o tej małej sprzeczce – wyszeptał mi teraz do ucha. Doskonale wiedziałem o co mu chodzi, więc nie zdziwiłem się, gdy zaczął całować moją szyję. Przygryzłem wargę, nadal byłem na niego zły.
Wziął mnie w swoje ramiona i zaprowadził do naszej sypialni. Położył mnie delikatnie na łóżku i od razu pozbawił koszulki, rzucił ją gdzieś na podłogę. Patrzył się na mnie chwilę, po czym pochylił się nade mną.
Pocałunki z Luhanem były wolne, nasze usta lekko ocierały się o siebie, łącząc co chwilę w jedno. Jego ręce gładziły moje wystające kości biodrowe ukryte jeszcze pod spodniami. Splątałem swoje palce za jego szyją, by przybliżyć go do siebie. Ciągle było mi mało, chciałem więcej. Luhan jakby to wyczuwając, przeszedł na moją szyję, do której się przyssał. Robił mi malinkę, a ja nie mogłem się powstrzymać od dziwnego dźwięku opuszczającego moje gardło.
Ściągnął powoli koszulkę przez głowę, przerywając na chwilę zabawę. Obserwował moje ciało, wodził spojrzeniem po mojej klatce piersiowej i brzuchu. Nie byłem ani trochę skrępowany, nie przed nim, nawet jak pożerał mnie wzrokiem. Zaczął wolno rozpinać mój rozporek, by następnie zsunąć moje spodnie wraz z bokserkami. Westchnąłem cicho, gdy poczułem nagłą zmianę temperatury w dolnych partiach ciała. 
Złapał mnie pod kolana, żeby rozsunąć moje nogi i zaczął składać lekkie pocałunki od wewnętrznej strony moich ud. Odetchnąłem głęboko, starając się opanować szybkie bicie serca. Jednak puls tylko mi skoczył, gdy usta Luhana zacisnęły się na moim członku. Rozkosz rozpływała się po całym moim ciele, zacisnąłem mocno palce na prześcieradle, a z mojego gardła wydał się zduszony jęk.
Miałem wrażenie, że zaraz dojdę, ale Lu miał inne plany. Zostawił moją męskość w spokoju, sam zaczął się rozbierać, a ja zniecierpliwiony mu pomogłem. Chociaż nie potrafiłem zapanować nad moimi drącymi rękoma, to i tak Han stracił spodnie w dość szybkim czasie.
Gdy Luhan był już cały nagi, sięgnął do szafki nocnej po lubrykant. Krążył swoimi zimnymi palcami wokół mojego wejścia. Powoli wsunął je we mnie, a ja cicho pisnąłem, czując dyskomfort. Leniwie rozciągał mnie, a ja powoli przyzwyczajałem się do dziwnego uczucia.
- Jesteś piękny – szepnął Luhan, całując mnie głęboko, jednocześnie sprawiając mi coraz większą przyjemność. Płuca zaczynały mnie palić z powodu braku tlenu, ale nie przerywałem pocałunku Lu, to była ostatnia rzecz, na którą miałem ochotę. Mimo mojej wielkiej niechęci, Han oderwał się ode mnie, zabierając palce.
- Luhan – jęknąłem niecierpliwie, chcąc żeby się pośpieszył. Jednak on powoli rozsmarował lubrykant po swojej erekcji, patrząc się na mnie z niemym wyczekiwaniem. – Czego chcesz? – zapytałem sfrustrowany.
- Zgadnij – droczył się dalej ze mną Lu. Nie miałem pojęcia o co mu mogło chodzić, mój umysł był zamroczony, a jedyna myśl, którą posiadałem w tej chwili była o nim. – Nazwij mnie swoim hyungiem – wyszeptał w moje usta.
- Luhan-hyung. Luhan-hyung – niemal wrzasnąłem już mocno sfrustrowany. Lu nie czekał ani chwili dłużej, od razu wsunął się we mnie. Błogość i gorąco rozlewały się stopniowo po moim ciele, przyprawiając mnie o szaleństwo.
Jęknąłem głośniej niż wcześniej, gdy Han przyśpieszył swoje ruchy biodrami, wchodził we mnie coraz głębiej i głębiej. Przejechałem dość mocno paznokciami w dół jego pleców, wcale nie przejmowałem się bólem, jaki mu zapewne zadawałem. Liczyło się tylko tu i teraz, i niewyobrażalna rozkosz, która otumaniała mój umysł.
Wydałem z siebie niepochamowany dźwięk pełen ekstazy, kiedy Lu trafił idealnie w moją prostatę. Właśnie w tym momencie wykrzyknąłem po raz kolejny „Luhan-hyung” i doszedłem. Han przeciągał swój orgazm wolnymi ruchami, co jakiś czas trafiając w mój czuły punkt.
Minęły chyba wieki, gdy Luhan w końcu wylał się we mnie, ja sam zdążyłem już pobrudzić nasze brzuchy swoją spermą co najmniej dwa razy. Chwilę leżeliśmy tak, dysząc zmęczeni wysiłkiem fizycznym.
- Następnym razem sprawię, że nazwiesz mnie oppa – powiedział Luhan, uśmiechając się wrednie. – A tak właściwie to uwielbiam seks na zgodę, jesteś wtedy tak bardzo uległy, robisz wszystko o co cię poproszę.
- Czy ty mógłbyś się przymknąć? – zapytałem, a chowając twarz w zagłębieniu jego szyi. Moje policzki zrobiły się bardziej czerwone niż były wcześniej. Serce mi przyśpieszyło i byłem pewien, że Han mógł je usłyszeć.
- Kocham cię – odezwał się Lu, wysuwając się ze mnie. Syknąłem cicho; nigdy tego nie polubię. Dyskomfort jaki temu towarzyszył był naprawdę nieznośny.
- Ja ciebie też – odpowiedziałem, pozwalając moim powiekom opaść. Odetchnąłem głęboko i zanurzyłem się w idealnej ciemności, która mnie pochłonęła. Zanim jednak zapadłem w sen, Luhan pocałował mnie w nos i objął ciasno. Przy nim byłem bezpieczny i doskonale zdawałem sobie z tego sprawę. 

3 komentarze:

Shiro pisze...

Nawet nie wiesz jak bardzo zaszczycona się czuję, gdy moja ulubiona autorka zadedykowała mi opowiadanie, a do tego xiuhana ;;
Jak już mówiłam, bardzo mi się podoba i liczę na więcej takich smutów ( ͡° ͜ʖ ͡°)

pika_byun pisze...

Tak na wstępie, GRATULACJE, BO W KOŃCU UDAŁO CI SIĘ SKOŃCZYĆ TEGO XIUHANOWEGO SMUTA //BRAWO BRAWO//!!!
SMUTne fiki nie należą do moich ulubionych, ale ten dziwnym trafem mnie wciągnął, sprawił że chciałam bardziej poznać ich historię i to jak sobie radzą w życiu. Ich relacja wydawała się być strasznie skomplikowana. W pewnym momencie, aż chciałam kopnąć Lu za jego teksty, ale ta bliskość pomiędzy nimi i to jak potrzebowali siebie nawzajem; jak się dopełniali… Zakochałam się w tym jak to opisałaś.
Wątek z rodzicami Hana, mimo, że krótki, również dał tę porcję życiowego angsta, którego potrzebuję w każdym fiku.
Ogólnie rzecz biorąc, bardzo przyjemnie mi się czytało, MOŻE parę razy pisnęłam i MOŻE przeczytałam sceny +18 kilka razy. Jednak czuję lekki niedosyt, bo chcę więcej!!! Dobra robota!❤

Anonimowy pisze...

Aaaaaaaa. Tyle czekałam na coś nowego. No i się doczekałam. I to jeszcze nie byle czego :D bardzo mi się podobało ♡

Prześlij komentarz