środa, 19 sierpnia 2015

Soy Milk Lattes and Silent Baristas [1/21]

(hej, tutaj pika_byun. razem z kuki postanowiłyśmy połączyć nasze siły i miłość do xiuhana, więc oto pojawia się tłumaczenie pierwszego rozdziału tego przyjemnego opowiadania. jest to niezbetowana wersja, więc za wszelkie błędy przepraszam z góry. nie przedłużając, enjoy!)

!Original!
!Author!
Gatunki: au, fluff, romans
Pairing: Xiuhan




Kiedy Luhan obładowany masą książek pojawił się w kawiarni, była ona już wypełniona po brzegi ludźmi i panował w niej niemały zgiełk. Chciał zamówić latte, usiąść przed dużym oknem przy wejściu i napisać pracę na zajęcia. Była to jego codzienna rutyna. Wchodził, zamawiał kawę u wiecznie uśmiechającego się baristy o imieniu Jongdae i rozprawiał się z ogromem szkolnych materiałów do dokończenia. W tle zawsze rozbrzmiewał leniwy jazz i właśnie w taki sposób Luhan lubił spędzać czas.
Poprawił pasek od torby na ramieniu i ustawił się w kolejce, powtarzając w głowie po raz kolejny swoje zamówienie. Poproszę jedną małą bezkofeinową latte. Na miejscu. Jednak z każdym krokiem naprzód orientował się, że coś się zmieniło. Przy kasie zamiast wyszczerzonego po uszy Kim Jongdae stał ktoś nowy. Jego włosy były w niecodziennym kolorze kwitnących kwiatów wiśni, a on sam wydawał się być całkiem niski, choć mogło to byś spowodowane jego opieraniem się o ladę.
Luhan stał zbyt daleko i nie był w stanie odczytać imienia na plakietce nowego baristy, ale wielki napis znajdujący się obok niego, był na tyle duży i kolorowy, że od razu przyciągnął uwagę Chińczyka. Grube litery widniejące na kartoniku wpadały w oko każdej osobie stojącej w kolejce.
Witam! Jestem kuzynem Kim Jongdae i zastępuję go na czas, kiedy załatwia sprawy rodzinne. Proszę wskaż na tym menu, co chcesz zamówić, abym mógł przyjąć Twoje zamówienie :)
Pod słowami była widoczna jaskrawa strzałka wskazująca na zalaminowaną listę sprzedawanych w kawiarni wyrobów. Luhan był zaintrygowany. Po raz pierwszy miał styczność z kimś, kto w taki sposób obsługiwał klientów. Może był zza granicy? Albo nie potrafił mówić po koreańsku? Nawet Luhan opanował ten język w miarę dobrze, a opuścił Chiny dopiero dwa lata temu.
Luhan i tak miał już wyryty numer latte w pamięci, więc nie stwarzało mu problemu wskazanie go na karcie. Młody mężczyzna stojący za ladą miał intensywne spojrzenie, a w jego oczach było widać małe tańczące ogniki. Musiał nazywać się Minseok, przynajmniej tak było napisane na plakietce przy jego uniformie.
Od razu po zapisaniu zamówienia, Minseok obdarował Luhana szerokim uśmiechem. Rozpromienił on całą jego twarz, a kąciki oczu lekko się przy tym zmarszczyły. Prawdziwy, autentyczny uśmiech. Z niewyjaśnionych przyczyn Luhan stracił dech w piersiach. Jaki uroczy. Oddał uśmiech, a potem odszedł poczekać na swoją kawę, bez przerwy wpatrując się w nowego baristę.
Minseok radził sobie z obsługiwaniem klientów i maszyn w ciszy, ale z gracją, uśmiechając się do każdej nowej osoby. W odróżnieniu od Jongdae nie starał się nawiązać rozmowy, co coraz bardziej utwierdzało Luhana w przekonaniu, że musiał być obcokrajowcem.
Czasami przeczesywał swoje różowawe włosy, aby je odrobinę ułożyć. Luhan wgapiał się w chłopaka tak intensywnie, że prawie nie zauważył, kiedy jego kawa została postawiona tuż przed jego nosem.
Luhan szybko otrząsnął się z pewnego rodzaju hipnozy, otępienia i zabrał swoją kawę, dziękując przy tym Minseokowi. Poszedł na swoje stałe miejsce, które jakimś cudem nie było zajęte i rozłożył się ze wszystkimi swoimi książkami. Miał do napisania esej z dodatkowego języka i historii muzyki oraz cały rozdział z matematyki analitycznej do dokończenia.
Zaczął pisać, delektując się przy tym wyborną kawą. Nie mógł powstrzymać uśmiechu, kiedy zauważył, że na unoszącej się na górze, puszystej piance zostało uformowane serce.
Luhan zaczął się zastanawiać jak długo Jongdae będzie niedostępny. Miał cichą nadzieję, że sprawy rodzinne zajmą mu więcej niż parę dni.

Jeden esej z głowy, drugi w połowie, a kafejka zaczęła pustoszeć. Matki ze swoimi dziećmi po kolei wychodziły kończąc wcześniej wielkie kubki gorącej czekolady. Inni klienci szli do domów po dniu zapchanym spotkaniami, pracą, szkołą. W tym momencie Jongdae zazwyczaj opróżniał wystawę z ciastami i dawał te starsze kawałki Luhanowi, ale dzisiaj to Minseok prowadził biznes i dzięki swoim urokom sprzedał każdy słodki przysmak. Kiedy Luhan naprowadzał ostatnie poprawki i zbliżał się do końca swojej mozolnej pracy, Minseok czyścił podłogę.
Chińczyk wstał niezgrabnie od stolika, wsuwając pliki kartek do torby. Minseok i Luhan byli sami, a krzesło niezręcznie zatrzeszczało, gdy je odsunął. Nowy barista spojrzał na Luhana dopiero, gdy ten podszedł parę kroków do drzwi i położył swoją dłoń na znaku „zamknięte”.
Luhan poczekał aż Minseok odstawi mokrego mopa. Po chwili podszedł, ale na jego twarzy była wymalowana niepewność.
- Więc… jesteś kuzynem Jongdae? – zapytał trochę niepewnie Luhan, próbując przełamać niezręczną ciszę.
Minseok zmarszczył brwi i podniósł rękę, którą niemal od razu zaczął szukać czegoś w swojej kieszeni. Wyjął z niej długopis i kawałek papieru, a po chwili już coś na niej pisał. Wyciągnął rękę i podał biały, zapisany skrawek, aby chłopak mógł przeczytać.
Może już się domyśliłeś, ale jestem głuchy. Jeśli nie znasz języka migowego… wtedy pisanie jest najłatwiejszym sposobem, aby się ze mną komunikować. Nie będzie Ci to przeszkadzać?
            Luhan był odrobinę zaskoczony, ale wykopał z czeluści swojej torby długopis i odpisał.
Och, myślałem, że jesteś obcokrajowcem. Jak tam wrażenia po pierwszym dniu w pracy?
-
Szczerze mówiąc jest lepiej niż myślałem! Udało mi się dużo sprzedać i nie jest w połowie tak ciężko jak oczekiwałem, że będzie.
-
To dobrze, cieszę się. Wiesz kiedy wróci Jongdae?
-
Nie jestem pewny… ale dam Ci znać, jeśli mi powie. Wy dwaj… jesteście przyjaciółmi?
-
Nie do końca… Jestem po prostu regularnym klientem.
-
Och, no cóż, miło Cię poznać. Jestem Minseok, a jak Ty masz na imię?
-
Luhan.
-
No dobrze, Luhan. Zobaczę Cię jutro?
            Luhan jedynie skinął głową, ale była to wystarczająca odpowiedź dla Minseoka, który uśmiechnął się od ucha do ucha, a odchodząc w kierunku zaplecza energicznie pomachał mu na pożegnanie. Brunet spoglądał na niego jeszcze przez sekundę, a potem wyszedł. Trochę szumiało mu w głowie, zarówno od kawy jak i uroczego baristy.
           
Zobaczę Cię jutro? Te słowa utkwiły w jego pamięci. Jongdae nigdy nie wspominał o tym, że ma kuzyna w mieście. Z drugiej strony ich rozmowy nie były jakoś szczególnie długie. Jedyne co zastanawiało Luhana to, co takiego robił Jongdae i jak długo Minseok będzie pracował w kawiarni. Wydawało się, że przyciągnął więcej klientów i Luhan musiał przyznać, że może odwalał nawet lepszą robotę od Jongdae.
Ich style były różne, Minseok bardziej się skupiał na kawie i zamówieniach (było to spowodowane zapewne tym, że nie miał możliwości głębszego porozumiewania się z klientami), Jongdae z kolei na interakcjach z ludźmi. Niezależnie od tego, obydwoje byli naprawdę interesujący. Już się nastawił na powrót do kawiarni następnego dnia, dotrzyma obietnicy danej Minseokowi, a przy okazji dokończy pisanie prac na zajęcia.

W drodze powrotnej Luhana zaskoczył deszcz, więc gdy pojawił się przed drzwiami do apartamentu, wyglądał jak zmokła kura. Potrząsnął swoją wilgotną czupryną niczym zmoczony pies i wszedł do mieszkania, Cała trójka jego współlokatorów już była na miejscu. Zitao był rozwalony na kanapie i grał w jakąś grę na konsoli. Przypominał trochę kota, bo swoim długim, giętkim ciałem zajmował całą przestrzeń wokół siebie. Jedynie mały skrawek na boku zostawił wolny, aby Yixing pożerający paczkę ziemniaczanych chipsów mógł się tam upchnąć. Nigdzie nie było widać Krisa, ale jego niezastąpione okulary przeciwsłoneczne i płacz były przewieszone na krześle w kuchni, aby mogły wyschnąć.
- Cześć wszystkim. – Luhan odłożył swoją torbę i przeciągnął się. Zitao, albo jak go nazywają, Tao, nie zauważył jego wejścia, ale Yixing już tak. Rzucił mu paczkę chipsów.
- Masz. Laysy od Laya – zażartował.
- Mam raczej ochotę na coś konkretnego. Porządną kolację. Będę zamawiał, jakieś życzenia? – zapytał Luhan, po czym odrzucił oferowaną mu przekąskę. Tao nagle zastopował grę i odwrócił głowę w jego stronę.
- Możemy zjeść pizzę?
- Brzmisz jak dzieciak. Poza tym już wczoraj jedliśmy pizzę, ile można?
- Ale pizza jest dobra, no weź! – powiedział z grymasem na twarzy Tao i lekko wzruszył ramionami.
- Tak, Mamo-Luhanie, też chcę pizzę! – wypowiedział z trudem Yixing, ponieważ śmiał się z przekomarzającej się dwójki.
- No dobrze, moje biedne dzieci. Ale to wy płacicie! – Luhan starał się wejść w postać, ale niespecjalnie mu to wyszło.
- No mamo, w jakim to my świecie żyjemy, żeby zmuszać dzieci do płacenia za kolację? – Nikt nie zauważył, kiedy Kris pojawił się w pokoju. Opierał się delikatnie o framugę drzwi i spoglądał na Luhana z udawaną powagą, ale i rozbawieniem. Luhan na jego widok jedynie parsknął.
- No skoro tak to niech Tata zapłaci – powiedział Mama-Luhan z uśmieszkiem na ustach. Kris zmarszczył nos, było widać, że nie był szczęśliwy z takiego obrotu sytuacji. Jednak po chwili wyciągnął z kieszeni wymiętolone banknoty.
- Róbcie co chcecie. – Rzucił pieniądze w stronę Tao, który dopadł je w locie. Szybko doczołgał się do wspólnego laptopa, który ładował się w rogu pokoju.
- Okej, kto chce Kanadyjski Bekon?
- Nie musimy przecież kupować tej pizzy, mamy przecież nóż, prawda? Przytrzymajcie Krisa i gotowe. – Wszyscy wybuchli śmiechem, mimo że żart nie był wcale aż tak śmieszny. Kris obdarzył Luhana morderczym spojrzeniem i lekko rozczochrał mu włosy. Wszyscy czuli, że zapowiadał się miły wieczór.

Czterdzieści minut później Kanadyjski Bekon zawitał na kuchennym stole czterech wygłodniałych młodych mężczyzn. Usiedli na kanapie i z łatwością pochłonęli największą z możliwych pizz. W międzyczasie opowiadali o tym, jak minął im dzień.
Tao pracował jako instruktor sztuk walki w dojo na końcu bloku i tego dnia musiał sobie poradzić z dwoma złamanymi nadgarstkami i podbitym okiem.
Lay, który dorabiał sobie jako sprzedawca gitar i harmonijek w sklepie muzycznym, nie miał nic ciekawego do powiedzenia, o ile nie liczyć faktu, że dostał darmowe ziemniaczane chipsy.
Kris studiował i grał w reprezentacyjnej drużynie koszykówki. Znowu wpakował się w związek z nową dziewczyną (jakoś nie mógł z żadną wytrzymać ponad tygodnia) i najwyraźniej była niezłą laską. Tak naprawdę to nigdy nie widzieli ani jednej „zdobyczy” swojego kumpla, więc po wielu rozmyślaniach, zaczęli podejrzewać, że Kris wymyśla te wszystkie związki, aby podbudować sobie ego i sprawić, aby byli zazdrośni.
Luhan opowiedział o swoich nudnych wykładach, a opowieść o Minseoku zostawił na koniec.
- Więc… Jongdae wyjechał pozałatwiać jakieś sprawy rodzinne i jakiś nowy koleś go zastępuje.
- O! I co? Zachowywał się jak debil czy coś w tym stylu?
- Nie, co ty! Wręcz przeciwnie. Dlatego zacząłem ten temat.
- No cóż… jeśli wpadł ci w oku to powinieneś go tu kiedyś przyprowadzić. – Luhan szturchnął Tao i lekko uderzył go w głowę, a ten wydał dźwięk niczym zbity pies. – Ja mówię serio!
- Dopiero go poznałem, okej? Nie przyprowadzam prawie obcych ludzi do domu. Może kiedyś…
Wszyscy chcieli wiedzieć jak miał na imię, jak wyglądał, czy był dobrym barwistą, a Luhan odpowiadał na tyle pytań, ile był w stanie. Nie powiedział im jednak o istotnej barierze, która utrudniała im rozmowę, ale odłożył to na inny dzień, ponieważ istniała szansa, że zniszczy wyobrażenia chłopaków.
- Ma na imię Minseok i wydaje się być bardzo miły. Jest niewyobrażalnie dobry w obsługiwaniu tego ekspresu, jego kawa jest przepyszna! Jest pewnie w naszym wieku… może trochę młodszy, ale ma policzki jak małe dziecko. – Wszyscy zachichotali, a Kris napełnił swoje policzki powietrzem i zarobił od Luhana niezłego plaska w jednego z nich. – Nie aż tak bardzo, ty idioto. W każdym razie jest naprawdę atrakcyjny i nie zapraszam go tutaj. – Luhan uśmiechnął się od ucha do ucha, a reszta zaczęła się śmiać, mimo że nic zabawnego się nie stało. – Przynajmniej na razie… Zobaczymy jak się sprawy potoczą.

Dochodziła godzina ósma wieczorem, a Tao i Kris mieli rozgrywkę życia w Mario Kart. Z kolei Luhan i Yixing porównywali swoje eseje na zajęcia, notatki z wykładów i patrzyli z politowaniem na zachowanie swoich współlokatorów. Tao warknął na Krisa, gdy ten uderzył jego postać jakąś niebieską muszlą. Po chwili Kris lekko oberwał w piszczel, kiedy znowu coś nie poszło po myśli młodszego. Zaczęli się przepychać i skończyło się na mini pokazie wrestlingu. Dwójka chłopaków zajmująca się trochę ważniejszymi sprawami stwierdziła, że nie ma zamiaru przebywać w tym samym pomieszczeniu co takie dzieciaki, więc uciekli do swoich sypialni.

Luhan potrzebował snu, odpoczynku. Dzień pełen nauki i użerania się z ludźmi totalnie wyprał go z wszelkich sił i chęci. Wziął prysznic, umył zęby i rozpłaszczył się na materacu. Zanim zakopał się pod swoją ciepłą kołdrą, wyłączył światła i ułożył się wygodnie, opierając plecy o ścianę. Wziął telefon do ręki i wszedł w przeglądarkę. Od razu wiedział, co chciał sprawdzić. podstawy koreańskiego języka migowego
„KSL (Korean Sign Language) tak jak inne języki migowe wykorzystuje niemanualne symbole spełniające leksykalne i składniowe funkcje. Pomagają one w rozmowie i wpływają na zainteresowanie odbiorcy. Jest to między innymi bogata gestykulacja, na przykład: unoszenie i marszczenie brwi, kiwanie i potrząsanie głową, pochylanie/odchylanie się itp.”
„Ten alfabet jest używany przez osoby głuche mieszkające na terenie Korei Południowej i posługujące się KSL. Jest to alfabet wymagający ruchów jednej ręki. Poszczególne znaki odzwierciedlają wygląd danej litery zapisanej w Hangulu (koreański alfabet)”.
Luhan czytał dopóki jego oczy nie zaczęły boleć od długiego wpatrywania się w mały ekranik. Jego palec niekontrolowanie się kurczył od przesuwania artykułów i wielu stron. Nauczył się trochę podstaw, alfabetu i paru użytecznych wyrażań jak „dziękuję”, „proszę”, „chciałbym” oraz jako bonus nauczył się liczb i słów „mała” i „kawa”. Czuł się z siebie naprawdę dumny, więc odłożył telefon na bok i położył się, aby zasnąć. Zanim zapadł w sen pokazywał ruchy, które w języku migowym oznaczały bardzo dla niego ważne, lecz krótkie zdanie.
Chciałbym
Jedną
Małą
Kawę
(L–A–T–T–E)
Proszę


3 komentarze:

ja pisze...

Yey! XiuHan! Uwielbiam za sam paring ;3
Tłumaczenie mi się podoba. Opowiadania, gdzie jeden z bohaterów jest głuchoniemy, albo nie widomy są zawsze mega smutne :< ale mam nadzieję, że to takie nie będzie. Fighting przy tłumaczeniu!

http://cnbluestory.blogspot.com/

Anonimowy pisze...

Gdyby nie pojawiło się na tym blogu opowiadanie o kawie, byłabym bardzo zdziwiona. Przez to wszystko polubiłam ten temat. Minseok i Jongdae jako dobre kuzynostwo, może zawsze na siebie liczyć. Miło ze strony XIu, że zastępuje go w pracy. Jestem zaskoczona, że Minnie jest głuchy. Pierwszy raz spotykam się z tym motywem. Fascynujące! Luhan ma kochanych współlokatorów. Sami Chińczycy! Podoba mi się to, że Lulu tak słodko wyraża się o Minseoku i dla niego chce się nauczyć języka migowego. Piękny początek znajomości.
Dziękuję za tłumaczenie!
Pozdrawiam! :D

Unknown pisze...

Serdecznie zapraszamy na nowo otwarty spis opowiadań o k-popie oraz j-popie. Jest to kilkudniowa witryna, dlatego też zbieramy zgłoszenia. Administracja ma doświadczenie w prowadzeniu tego typu stron, więc jest pewność, że nie zostanie ona usunięta lub opuszczona. Zachęcamy Cię do zgłoszenia swojego bloga do spisu. Niczego na tym nie tracisz, a wręcz przeciwnie - możesz zyskać nowych czytelników. Jeśli podoba Ci się nasza idea, byłybyśmy wdzięczne, gdybyś poleciła tę stronę swoim znajomym, którzy także piszą opowiadania na ten temat.
Pozdrawiamy, administracja spiskj.blogspot.com

Prześlij komentarz