Pairing: Xiuhan
Gatunki: au, angst
Siedząca na
łóżku postać w skupieniu sunęła oczami po kolejnych linijkach listu, wypisanego
bardzo starannie czarnym atramentem. Te słowa były dla niego ważne, jednak mimo
pięknej kaligrafii kryło się w nich okrucieństwo, którego nigdy nie będzie w
stanie pojąć. Znał na pamięć każdy szczegół zawarty na tej wymiętej przez lata
kartce, więc nie przeszkadzało mu słabe oświetlenie pomieszczenia przez tylko
jedną lampkę nocną.
Drogi Lu,
Pamiętasz ten
czas, kiedy wszystko było proste, a nasze życie kolorowe i piękne? Wspólnie
odkrywaliśmy nowe rzeczy, smakowaliśmy po trochu całego świata. Jednak nic
nie pozostaje niezmienne, nawet teraz przeżywam chwile swojej egzystencji,
wracając myślami do pamiętnych dni, w których góruje twoja osoba. Brutalnie
wyryłeś się w moim sercu, sprawiając, że gdy odszedłeś, zabrałeś je ze sobą.
Coraz bardziej się rozpadałem, bo nie było Cię przy mnie, miałem wrażenie, że
najsłabszy podmuch wiatru mógł mnie zniszczyć, a ja rozpadłbym się na milion
małych kawałeczków, których nikt oprócz Ciebie by nie pozbierał.
Moja
desperacka miłość w końcu sprawiła, że wylądowałem w pokoju bez klamek. Pustym
i białym pokoju. Pustym jak moja dusza, białym jak twoje skrzydła. Byłeś moim
aniołem na tym pełnym niesprawiedliwości świecie. Zapomniałem już jak Twój
najlżejszy dotyk palił moją skórę, a delikatne muśnięcia ust przyprawiały mnie
o zawroty głowy. To wszystko przeminęło, pozostawiając po sobie bolesne
wspomnienia. Nie mam o to do Ciebie żalu, teraz wychodzi jak bardzo jestem
słabym człowiekiem. Łatwo mnie zranić, ponieważ niepotrzebnie biorę wszystko do
siebie, opinie i zdania innych przytłaczają mnie i coraz bardziej zamykam się
na otaczającą mnie rzeczywistość.
Chcę żebyś o
tym wiedział, tylko tego teraz pragnę, a co zrobisz z tą wiedzą i listem,
już mnie nie obchodzi. Może zachowasz mnie w sercu, a może wyrzucisz, nie ma to
dla mnie znaczenia, ponieważ gdybyś naprawdę mnie chciał, to byś został. Do
takich właśnie wniosków doszedłem, siedząc sam bez możliwości odezwania się do
kogokolwiek, bo i tak nikt by mnie nie słuchał, nie ważne jak głośno bym
krzyczał.
Ten list pełni
też funkcję terapeutyczną, po raz pierwszy od naszego rozstania głośno wyrażam
swoje najgłębsze uczucia. Koniec z ukrywaniem się jak mysz pod miotłą i
udawaniem, że wszystko jest w porządku. Chciałem, żeby wszystko zostało
przemyślane zanim przeniosę swoje myśli na kartkę, a jak zwykle nie wyszło. Tak
bywa, że to czego najbardziej pragniemy, bezpowrotnie nam się wymyka. Może
szczęście nie było mi pisane, w końcu Ciebie też straciłem. Zostawiłeś mnie.
Samego. Przeraża mnie jak spokojnie o tym piszę, ręce mi nie drżą, a łzy nie
lecą. Prawdopodobnie pogodziłem się w końcu z faktem, że nic nie trwa wiecznie,
a życie to nie bajka. Cierpienie jest czymś ludzkim, zwykłym, najgorsze jednak
jest po tym pozbieranie się w sobie.
Ciekawi cię
pewnie, co ze sobą robiłem. Odpowiedź brzmi: kompletnie nic. Każdy następny
dzień przypominał poprzedni, straciłem poczucie czasu, wszystko zlewało się w
jedno. Jedyne co mnie trzymało przy zdrowych zmysłach, to tykający zegar w
kącie, zabawne jak taka mała rzecz nie pozwalała mi się do końca skupić.
Czasami miałem ochotę go zniszczyć, ale wtedy kompletnie zatraciłbym się w
głuchej ciszy, która wypaliłaby mi uszy.
W końcu mój
mały pokoik zaczął mnie przytłaczać i dusić, czułem się w nim osaczony, tak
jakby ściany zaczynały się robić mniejsze i mniejsze. To były pierwsze oznaki
klaustrofobii, jednak jednocześnie nie chciałem się ruszać z tego miejsca.
Tylko ono wydawało mi się wtedy znajome.
Nie wiem czy
jestem w stanie przelać tu swoje wszystkie uczucia, być może ich nie zrozumiesz
przez chaotyczność zapisania albo po prostu nie jestem w stanie ich odpowiednio
przekazać. Ale na początku, zanim pogodziłem się z naszym losem, byłem taki
wściekły na Ciebie, na ludzi dookoła, na cały świat.
Nie
wychodziłem ze swojego pokoju, aż w końcu rodzina miała mnie dość i tak oto
wylądowałem tutaj. Resztę historii już znasz, nie mam więcej nic do dodania.
Oprócz tego, że zamiast stać się moim zbawieniem, przez Ciebie spadłem w dół, z
którego już nie mam jak się wydostać. Tylko bardziej i bardziej się w niego
zapadam.
Wiem, że nigdy
mi nie odpiszesz, ale proszę pamiętaj, że byłeś moim tym jedynym i
wyjątkowym.
Na zawsze Twój
Minseok
Tak, to było
wszystko co chciał przekazać Luhanowi już dawno temu, gdyby jego dusza ciągle
istniała na tym świecie. Ciekaw tylko był czy po śmierci trafił do piekła, czy
do nieba. Nadal miał przed oczami uśmiechniętego chłopaka i samochód, który
wpadał w poślizg, a następnie w nich uderzył. Dzięki desperackiej próbie
ratunku Luhana, skończył gdzie skończył.
Następnego
dnia pielęgniarka, która jak co dzień przynosiła jedzenie Minseokowi, zastała
go martwego. Po sekcji zwłok okazało się, że umarł przez uduszenie. Zapewne
popełnił samobójstwo za pomocą niewinnej poduszki.
3 komentarze:
moja kochana kookie! pisz więcej, ale coś weselszego, bo minseok na pewno chciałby choć raz być szczęśliwy :c ale pomijając ten fakt, to jak zwykle było dobrze, a twój minseok już mi się tak wyrobił w myślach że rozpoznałabym go wszędzie♥
Krótkie.. ale bardzo fajne. Smutne i daje do myślenia.. podobało mi się ^^
Omg. Paręnaście zdań. Pięknych zdań i moje oczy juz się szklą ;-; ♡
Prześlij komentarz