A/N: dobra, to ten rozdział, tak samo jak poprzedni, jest krótki, co widać. Powiem wam, że jeszcze tylko trzeci taki będzie, bo czwarty już jest dwa razy dłuższy...
Za betowanie dziękuję Yume.
Za betowanie dziękuję Yume.
Minseok nie mógł doczekać się swojej następnej zmiany po spotkaniu z kocim
chłopcem. Stał zdenerwowany za ladą, bezmyślnie czyszcząc rzeczy, które
były już czyste i mamrocząc niespójne zwroty, których sam nie rozumiał. To nie
tak, że denerwował się przed ponownym zobaczeniem się z Jongdae, nie. Dobra,
może trochę. Ale Minseok nie miał zamiaru tego przyznawać. Musiał
trzymać się ostatnich kawałków swojej dumy po praktycznej napaści na klienta,
który, jakby tego było mało, też był facetem.
Przypomniał sobie rozmowę jaką przeprowadził ze swoim szefem, Krisem, po
wytłumaczeniu całej sytuacji.
- Czy on był… - zaczął niepewnie Kris.
- Zły? Nie, nie, wydawał się z tego całkowicie zadowolony. Nawet uśmiechał
się przez cały czas. – Pokiwał głową Minseok.
- O mój Boże, to było takie oczywiste, że z tobą flirtował…
- Zamknij się, Lu.
- Ile dał ci napiwku po posiłku? – zapytał poważnie Kris.
- Piętnaście tysięcy won.
Na to Kris spokojnie podszedł do Minseoka i spojrzał na niego w dół, po
czym poklepał swojego pracownika po ramieniu.
- W takim razie musiałeś wykonać kawał dobrej roboty...
Minseok próbował coś powiedzieć, żeby zaprzeczyć, ale Baekhyun i Luhan
wybuchnęli śmiechem.
- Cóż, biznes żywieniowy jest głównie ku zadowoleniu klienta – dodał Kris,
szczerząc zęby na ścianę z tablicą „Dla najlepszego domu naleśników w Seulu –
2013” Potem odwrócił się i przybił piątkę z Baekhyunem, przed powrotem do
głównej części restauracji.
Twarz Minseoka była czerwona ze złości, gdy mocno szorował stolik ósmy. Nie
został zwolniony, co można uznać za plus, ale prawdopodobnie będzie musiał
słuchać, jak jego koledzy z pracy mu dokuczają przez resztę swojego życia. Nie
był do końca pewny, czy będzie w stanie z tym żyć.
- Hej Minseok.
- Jezu Chryste, Luhan! – Skoczył zaskoczony Minseok, a następnie uderzył
Luhana swoim ręcznikiem.
- Ew! – zaskomlał Luhan. – To było naprawdę okrutne, Minseok, będę musiał
obniżyć twoją rangę z przyjaciela do znajomego.
- Jesteśmy przyjaciółmi?
- Już nie.
Minseok wzruszył ramionami i wrócił do kuchni.
- To kiedy przychodzi Wtorek? Skończyłeś, dzwoniąc do niego? -
zapytał Luhan, trącając łokciem mniejszego.
- Wtorek? – myślał przez chwilę Minseok – Czekaj, masz na myśli… Jongdae?
- YEAH! Tamten koleś.
- Nie, nie zadzwoniłem do niego i mam nadzieję, że nigdy więcej się tu nie
pojawi – powiedział Minseok.
- Kłamiesz. Rumieniłeś się i czyściłeś już czyste stoły przez jakąś
ostatnią godzinę.
- Cóż, może ty też powinieneś skończyć z byciem leniwym dupkiem i
wyczyściłbyś jakieś stoły.
Luhan jęknął głośno, zanim odwrócił się, by zająć się klientami, którzy
leniwie jedli swoje naleśniki.
~☆~
W miarę upływu czasu, Minseok był coraz bardziej i bardziej zdenerwowany.
Zdążył już upuścić niezliczoną ilość rzeczy, w tym miotłę, naleśniki, telefon
Baekhyuna (za co otrzymał dziewczęce klepnięcie w tyłek) i dania. Luhan zaczął
zauważać nawracające się czynności Minseoka, podszedł do niego, kiedy jego
klienci uregulowali rachunek.
- Hej, wszystko dobrze? – zapytał, ledwo powstrzymując śmiech, gdy Minseok
upuścił butelkę z syropem.
- W porządku. Jestem tylko…
Nagle przez drzwi wszedł człowiek odziany w kask i skórzaną kurtkę,
powodując, że Minseok krzyknął głośno i zanurkował pod stoisko piąte.
- Definitywnie coś jest z tobą nie w porządku. Wstawaj, coś się stało?
Minseok zignorował go i wyjrzał zza stolika, żeby przyjrzeć się mężczyźnie,
który zdjął swój kask i potargał swoje włosy w czystą perfekcję. To był
Jongdae.
- Cholera, przyszedł – syknął Minseok, przesuwając się z powrotem do swojej
bezpiecznej strefy.
- Kto? Tamten gość? To on?
- Shhh… nie wskazuj
na niego! I nie mów do mnie jakbym tutaj był. –
Minseok zarumienił się głęboką czerwienią. Nie wiedział czemu się tak
zachowywał, co sprawiało, że czuł się taki nerwowy. – P-po prostu idź i odbierz
jego zamówienie za mnie, proszę.
- Cóż, to nie tak, że nie zamierzałem tego zrobić – odpowiedział cicho
Luhan, idąc w stronę klienta.
Minseok wstrzymał swój oddech i modlił się do Boga, żeby mógł potajemnie
prześlizgnąć się na zaplecze i niezauważony przez Jongdae zostać tam, aż
wyjdzie. Samo myślenie o nim sprawiało, że rumieniec Minseoka stał się o
sześćdziesiąt trzy odcienie głębszy, niż wcześniej był. Nie, że chciałby się do
tego przyznać.
- Minseok. – Luhan wstawił głowę zza rogu stoiska, gdzie wspomniany chłopak
się ukrywał.
- Kurwa, Lu, nie strasz mnie tak – szepnął Minseok opryskliwie, trzymając
się za klatkę piersiową. – Co jest?
- Sobota cię chce.
- Powiedz mu, że mnie nie…
- Wie, że tu jesteś, widział cię.
Minseok jęknął i uderzył się w twarz, by następnie zjechać ręką w dół do
swoich ust. – On wie…?
Luhan zacisnął wargi i skinął głową. Na to rudowłosy chłopak wynurzył się
trochę spod stolika i zobaczył tego jednego i jedynego, uśmiechającego się
dziwnie i wyciągającego dłoń z kieszeni, żeby pomachać mu na powitanie. Minseok
jęknął ponownie, po czym wyciągnął spod serwetki, leżącej na blacie, nóż do
masła.
- Zabij mnie, teraz.
- Minseok – westchnął Luhan. – Wiesz, że to nie jest wystarczająco ostre.
- Tak mówią niewytrwali ludzie.
- Tacy jak ty.
- Masz rację, zachowuję się jak duże dziecko.
- Bo nim jesteś.
– Więc życz mi szczęścia - Minseok jęknął po raz kolejny i podniósł się
spod swojej kryjówki. Rudowłosy chłopak otrzepał się i prychnął głośno.
Odwrócił się do przerażającego Jongdae i powoli do niego podszedł.
W tym momencie, nagle życie pokornych pracowników w IHOP, wydało się o
wiele ciekawsze.
3 komentarze:
Umieram przez słodycz tego opowiadania! Nie wiem, czy wytrzymam kolejne rozdziały. Chyba prędzej dostanę cukrzycy! Minseok jest tutaj taki perfekcyjny i do tego nieśmiały. Jego czerwienie się na widok Jongdae to poezja. W sumie robi z siebie takiego małego głupka, ale ma to swój urok.
Dziękuję za tłumaczenie i czekam na kolejny rozdział.
Pozdrawiam! :D
Za krótkieeeeeeeee. Nie wiem jak ale.musze wytrzymać do następnej notki. Moja ciekawość coraz bardziej się rozbudza ;;
Hahaha biedny, wstydliwy Xiumin.. ale w sumie mądrze z jego strony.. bo przecież Chen może być jakimś pedofilem czy coś.. :D
Czekam na kolejną notkę :3
Prześlij komentarz